Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Krew na fresku

Londyn miał Kubę Rozpruwacza, San Francisco Zodiaka, Glasgow - Biblijnego Johna. Nieuchwytnych seryjnych morderców, którzy zapisali się w popkulturze i których tożsamość do dziś stanowi zagadkę. Dla Włochów postacią tego kalibru jest Potwór z Florencji - domniemany zabójca kilkunastu osób, którego zbrodnie zainspirowały Thomasa Harrisa do stworzenia postaci Hannibala Lectera. Wieloletnie śledztwo w sprawie Potwora prowadziło dwóch dziennikarzy - Amerykanin Douglas Preston oraz Włoch Mario Spezi. Aż sami stali się podejrzanymi w tej zagmatwanej sprawie.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Potwór z Florencji. Śledztwo w sprawie seryjnego mordercy to książka, która naświetla temat 16 zabójstw młodych ludzi, do których w latach 1968-1985 doszło we włoskiej Toskanii. Schemat był prosty - para (chłopak i dziewczyna) uprawiająca seks w samochodzie na urokliwych rubieżach Florencji oraz zabójca uzbrojony w pistolet kaliber 22 i nóż. Po zastrzeleniu ofiar Potwór niekiedy wykrawał z ciała kobiety pamiątkę. Weekendowe schadzki były w tym zakątku Włoch tak popularnym zwyczajem, że mimo wszechobecnego poczucia zagrożenia morderca przez kilkanaście lat nie miał problemu ze znalezieniem kolejnej pary oddającej się namiętności w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Policja i karabinierzy - o ile akurat nie wchodzili sobie w drogę i nie zacierali śladów - robili, co mogli, by schwytać przestępcę. Problem w tym, że choć pod presją przełożonych, mediów i społeczeństwa aresztowali kolejnych podejrzanych (często opierając się tylko na przypuszczeniach), morderstwa nie ustawały. Aż do aresztowania Salvatore'a Vinciego. W 1988 roku sąd jednak oczyścił go z zarzutów. W roku 1993, osiem lat po ostatnim zabójstwie, włoska policja aresztowała Pietra Pacciniego. I to właśnie on - skazany na dożywocie za 14. zabójstwo, później uniewinniony i ponownie oskarżony (procesu jednak nie dożył), figuruje na Wikipedii jako Potwór z Florencji. Za Potwora jednak, przynajmniej nie takiego, nie uważają go jednak autorzy tej książki.

Wydana przez Czarne opowieść o Potworze przybrała formę dwugłosu. To literacka szkatułka - we wspomnieniach amerykańskiego pisarza i dziennikarza Douglasa Prestona, który w 2000 roku zamieszkał we Włoszech i zafascynował się historią Potwora, zamknięta jest szczegółowa, beletryzowana relacja Maria Speziego. "dziennikarza starej daty", który przez dekady był kronikarzem sprawy Potwora, odwiedzał miejsca zbrodni i patrzył na ręce włoskiej policji. Dzięki temu książka przybiera fabularną konstrukcję, które nie powstydziłby się dobry thriller czy serial kryminalny. Nierozwikłana sprawa sprzed lat, która elektryzowała społeczeństwo, współpraca rodowitego florentczyka z zagranicznym dziennikarzem, tropy prowadzące w stronę gangów z Sardynii i satanistycznych sekt - podobne motywy znamy bardzo dobrze z innych tekstów kultury. Kiedy obok Potwora pojawia się kolejny, mniejszy potwór w postaci włoskiej biurokracji i trzymającego się na plaster, bynajmniej nie miodu, systemu prawnego, jesteśmy w domu. A gdy poszukiwacze prawdziwego zabójcy stają się podejrzanymi i oskarżonymi, konfrontując się z włoską dietrologią (czyli zamiłowaniem do poszukiwania drugiego dna czy teorii spiskowych), trudno nam uwierzyć, że nadal pozostajemy w sferze non fiction. Temu wszystkiemu rumieńców dodaje fakt, że gdzieś na drugim planie nieustannie przemyka Thomas Harris, autor Milczenia owiec  - na początku dosłownie, jak korespondent śledzący sprawę Potwora, później jako pomysłodawca scenariusza Hannibala kręconego właśnie we Florencji przez Ridleya Scotta. Potwora z Florencji czyta się z satysfakcją jak sprawnie napisaną książkę sensacyjną, z ciekawymi postaciami i zwrotami akcji, co świadczy dobrze o książce i nie do końca dobrze o czytelnikach - mowa przecież o prawdziwych, obrzydliwych zbrodniach sprzed lat.

Prawdopodobnie jednak nie umieściłbym tej książki w naszym cyklu, gdyby nie jej dodatkowe walory. Ot, dobrze napisany true crime. Inaczej niż włoscy śledczy nie będę poszukiwał drugiego dna, skupię się natomiast na barwnym tle. Preston i Spezi potrafią oczarować czytelnika Florencją. Przedstawiają ją nie tylko jako miasto, które wydało na świat Botticellego czy Alighieriego, perłę w renesansowej włoskiej koronie, ale też  brudne miasto, które od niepamiętnych czasów prosperowało dzięki występkowi. We Florencji "rzeczy wzniosłe i straszne są ze sobą nieodłącznie powiązane". Wystarczy wspomnieć o Medyceuszach, którzy wprowadzili miasto w złoty wiek i dzięki swojemu mecenatowi uczynili je europejskim centrum sztuki, a jednocześnie nie czuli oporów przed posługiwaniem się szantażem czy skrytobójstwem w celu umocnienia swoich wpływów. Nie wspominając o natchnionym Savonaroli, który palił na stosach sodomitów i wolnomyślicieli, czy w końcu Machiavellim, którego nieśmiertelną filozofię polityczną precyzyjnie opisuje maksyma "cel uświęca środki". Narodzenie się Il Mostro właśnie we Florencji - w której na Piazza della Signoria wśród renesansowych rzeźb straszy "istna galeria grozy, wystawiony na widok publiczny zbiór morderstw, gwałtów i okaleczeń, jakiego próżno szukać w innym mieście na świecie" - zyskuje wymiar symboliczny. Zbrodnie psychopaty (lub psychopatów?) nietrudno w takich okolicznościach wpisać w jakiś metafizyczny porządek, myśleć o nim jako o demonie, który stanowi emanację skrywanych za renesansowymi freskami grzechów miasta. To czyni lekturę Potwora z Florencji jeszcze bardziej ekscytującą, choć podkreślam - jest to ekscytacja niezdrowa.

Trzeba przy tym podkreślić, że Preston i Spezi nie epatują bezeceństwami dla taniego szoku estetycznego. To mimo wszystko pozycja, która skupia się bardziej na wieloletnim śledztwie, kulisach dziennikarstwa terenowego czy włoskim bałaganie prawnym, aniżeli na samym mordercy - jego motywach czy próbach stworzenia jego spójnego profilu psychologicznego. To książka pod wieloma względami idealistyczna, sławiąca wolność prasy (która we Włoszech nie istnieje) i dziennikarski etos. Choć i dziennikarze nie są ukazani w niej jako krystalicznie czyści, także im udziela się wszechobecny florencki makiawelizm. Być może we Florencji inaczej się nie da. Jest trochę tak, że gdy w ostatniej kwarcie reportażu głównym antagonistą staję się włoska biurokracja z całą swoją opieszałością i niewydolnością, cierpi na tym tempo opowieści. I choć bardziej niż o to, kto jest Il Mostro, rozchodzi się o to, kto nim nie jest, opowieść dobija do brzegu bez większych trudności. Choć z pomocą holowników, za których sterami stoją czytelnicy niesieni sympatią do nieugiętych reporterów.

Jacek Adamiec

  • Douglas Preston, Mario Spezi, Potwór z Florencji. Śledztwo w sprawie seryjnego mordercy
  • tłum. Kaja Gucio
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024