Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Jak się robi emancypację

- Odkryłyśmy, że tylko cztery procent postaci nazwanych, występujących w podręcznikach do historii to kobiety. Wyniki tej szczegółowej analizy jeszcze bardziej uwrażliwiły nas na inne narracje, komunikaty, które pojawiają się w przestrzeni publicznej, edukacyjnej, kulturowej - mówi prof. Iwona Chmura-Rutkowska*. - Nigdy wcześniej nie przeprowadzono kompleksowych badań na temat roli kobiet w polskim środowisku naukowym, mimo że w archiwach można znaleźć wiele potrzebnych do tego materiałów - dodaje prof. Edyta Głowacka-Sobiech**. - Uważamy, że opowiadanie historii kobiecych jest ważne, bo uzupełnia lukę w narracji na temat przeszłości - uzupełnia Anna Pikuła***. Wszystkie rozmówczynie są autorkami wystawy Naukowczynie w Galerii Śluza.

. - grafika artykułu
Na zdjęciu: Iwona Chmura-Rutkowska (druga z lewej), Anna Pikuła (w środku) i Edyta Głowacka-Sobiech (pierwsza z prawej), fot. Łukasz Gdak/PCD

Jak to się stało, że zainteresowały się Panie badaniem i popularyzowaniem herstorii polskich naukowczyń?

Iwona Chmura-Rutkowska: Jestem typowym produktem standardowej edukacji historycznej. Historia, której uczyłam się w szkole i którą studiowałam, była opowieścią o mężczyznach, napisaną przez mężczyzn i z męskiej perspektywy. Do odkrycia, że coś w tej narracji o świecie jest nie tak, doprowadziła mnie krytyczna analiza treści popularnych czasopism, w których nie tylko ostro segreguje się sprawy i świat na "kobiecy" i "męski", ale także deprecjonuje i infantylizuje postaci i działania kobiet. Uderzył mnie brak obrazów i postaci, które łamały społeczne schematy: naukowczyń, podróżniczek, artystek, działaczek. Potem, współpracując z badaczkami i badaczami oraz organizacjami zajmującymi się równością płci, realizowałam projekty badawcze, które demaskowały dominujące mity i stereotypy płci w podręcznikach szkolnych. Szczególnym skansenem pełnym uprzedzeń okazała się szkolna edukacja historyczna. Razem z prof. Edytą Głowacką-Sobiech i prof. Izabelą Skórzyńską odkryłyśmy, że tylko cztery procent postaci nazwanych, występujących w podręcznikach do historii to kobiety. Wyniki tej szczegółowej analizy jeszcze bardziej uwrażliwiły nas na inne narracje, komunikaty, które pojawiają się w przestrzeni publicznej, edukacyjnej, kulturowej. Projekt o poznańskich naukowczyniach, którego jedną z odsłon jest wystawa w Galerii Śluza, jest kontynuacją naszych wcześniejszych badań.

Edyta Głowacka-Sobiech: Nasz projekt rozpoczął się bardzo niewinnie, od niewielkiego grantu, a potem przybrał postać kuli śnieżnej. Nigdy wcześniej nie przeprowadzono kompleksowych badań na temat roli kobiet w polskim środowisku naukowym, mimo że w archiwach można znaleźć wiele potrzebnych do tego materiałów. Fakt ten uderzył mnie oraz Iwonę, dlatego zadając sobie pytanie: "Dlaczego właściwie nikt się tym nie zajmuje?", postanowiłyśmy same zejść do jaskini i przyjrzeć się tej sprawie. Poszukiwanie naukowczyń to dla nas szczególny temat, bo stał się metodą poznania własnych korzeni. Robimy to też z szacunku dla tych kobiet, dzięki którym możemy dziś realizować się naukowo. Czuję więź genealogiczną z tymi bohaterkami i nie będzie przesady, jeśli powiem, że pokochałam je na swój sposób.

A jak to się stało, że wyniki badań postanowiły Panie przedstawić w formie wystawy?

Anna Pikuła: Jako osoba, która w Poznańskim Centrum Dziedzictwa zajmuje się przygotowaniem programu wystawienniczego dla Galerii Śluza, odpowiadam za koncept ekspozycji. Omawiając plany na ten rok, razem z zespołem organizacyjnym Galerii Śluza doszliśmy do wniosku, że chcemy przyjrzeć się bliżej kobietom, które biorą udział w życiu naukowym. Uważamy, że opowiadanie historii kobiecych jest ważne, bo uzupełnia lukę w narracji na temat przeszłości. Mój pomysł trzeba było wypełnić merytoryczną treścią, dlatego skontaktowałam się z Iwoną i Edytą, które tematem związanych z Poznaniem herstorii zajmują się już od dłuższego czasu. Okazało się, że moja propozycja pasuje do ich potrzeb.

I.Ch.-R.: Początkowo planowałyśmy realizację małego projektu badawczego, ratującego od zapomnienia niezwykłe postaci kobiet i popularyzującego ich spuściznę w naszym uczelnianym środowisku. Szczęśliwie w czasie, gdy rozpoczęłyśmy pracę w archiwach, tworzył się zespół "Gdy nauka jest kobietą", który stał się parasolem dla naszych działań. Gdy projekt nabierał rozmachu, dostałyśmy wsparcie z uczelni w obszarze możliwości upowszechnienia rezultatów badań - stronę internetową, plakaty, wlepki, wystawę, performans. Gdy Ania napisała do nas w sprawie wystawy, miałam poczucie, że to kolejny etap tego pozytywnego, życzliwego odzewu na nasze badania. Wystawa stała się szansą zyskania szerszej niż tylko uniwersytecka publiczności, do czego z Edytą od początku dążyłyśmy.

Jakim kluczem dobierano bohaterki wystawy?

E.G.-S.: Chcąc odpowiedzieć na to pytanie w taki sposób, by było to zrozumiałe, muszę odnieść się do kontekstu naszej książki o naukowczyniach Mądrość, odwaga i entuzjazm. Pierwsze uczone Uniwersytetu Poznańskiego 19191-1939, której bohaterki podzieliłyśmy na trzy grupy - pierwsze pokolenie, drugie i gościnie poznańskiej uczelni. Pierwsze urodziły się w XIX wieku i aby korzystać z edukacji, musiały emigrować. Przypominam, że w rzeczywistości zaborowej nawet wyjazd do Krakowa był wyjazdem zagranicznym. Na wystawie to właśnie one, kobiety światowego formatu, są bohaterkami. Zrobiłyśmy wyjątek dla dwóch naukowczyń z rozdziału drugiego - Heleny Szafranówny - biolożki, o której Iwona mówi, że "policzyła wszystkie liście i drzewa w Wielkopolsce", oraz Lidii Seipelt-Lawęckiej - pierwszej kobiety, która obroniła doktorat z matematyki. Nie znamy jej twarzy, więc w odróżnieniu od innych naukowczyń, których portrety prezentujemy w formie graficznej, matematyczka na wystawie występuje bez wizerunku, z symbolicznym wyłącznie zarysem jej profilu. Przypadek Seipelt-Lawęckiej pokazuje, jaki los spotyka kobiety w naszej historii.

I.Ch.-R.: Problemy z fragmentarycznością śladów i danych dotyczących kobiecych losów to norma w badaniach herstorycznych. Przed nami kolejny etap, czyli poszukiwania materiałów w archiwach prywatnych i innych nieoczywistych miejscach. To będzie trudniejsze zadanie, między innymi dlatego że tylko jedna z naszych bohaterek miała dziecko. Może okazać się, że spuściznami nikt się nie zajął lub przepadły w wichrach wojny.

Jakie będą dalsze losy ekspozycji?

A.P.: Będziemy przygotowywać wersję online wystawy, która pojawi się na stronie Galerii Śluza. Materiały przygotowane przez nasze kuratorki zostaną udostępnione do zapoznania się w przestrzeni internetowej.

I.Ch.-R.: Oczywiście marzy nam się serial HBO albo na Netflixie. Chociaż to na razie życzeniowa anegdota - to już zupełne poważnie - jesteśmy przekonane, że biografie pierwszych naukowczyń niosą wielką wartość dla współczesnych dziewcząt. Dzięki poznawaniu historii kobiet wiemy, jak to robić dziś. Herstoria pozwala zobaczyć, że to, czego dokonały kobiety, oraz ich codzienne decyzje miały i mają znaczenie. To także oznacza, że każda i każdy z nas na wiele różnych sposobów wpływa na kierunek, w którym zmierza nasz świat.

Prosimy wszystkie osoby, które mają jakiekolwiek informacje dotyczące naszych bohaterek, o kontakt.

Rozmawiała Julia Niedziejko

*prof. UAM dr hab. Iwona Chmura-Rutkowska - pedagożka i socjolożka. Pracuje na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Członkini Rady Naukowej Interdyscyplinarnego Centrum Badań Płci Kulturowej i Tożsamości UAM i zespołu "Gdy Nauka Jest Kobietą" UAM.

**prof. UAM dr hab. Edyta Głowacka-Sobiech - historyczka i romanistka. Pracuje na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM.

***Anna Pikuła - liderka zespołu ds. wystaw w Poznańskim Centrum Dziedzictwa. Realizatorka wielu wystaw czasowych oraz członkini zespołów realizujących wystawy stałe Bramy Poznania i CS Enigma.

  • wystawa Naukowczynie
  • Galeria Śluza
  • czynna do 8.03
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022