Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Złowić muzyczne emocje

Jedna z najlepszych orkiestr kameralnych na świecie świętuje 55-lecie istnienia. Orkiestrę Amadeus, bo o niej mowa, stworzyła maestra Agnieszka Duczmal.

Orkiestra Amadeus siedzi na scenie Auli UAM trzymając instrumenty. - grafika artykułu
fot. Jacek Mójta

Co dla Pani znaczy 55 lat z Amadeusem?

Praca w Orkiestrze Kameralnej Amadeus to prawie całe moje dorosłe życie. A jednocześnie to okruszynka nieskończoności świata. Czasami nie wiem, czy to dużo, czy mało? Czy to takie ważne? Dla nas - ludzi, którzy poświęcają muzyce czas i życie, to bardzo ważne. Dla publiczności, która przychodzi nas posłuchać - też. Choć na dwie godziny dajemy radość i zapomnienie o tym, co niewygodne, co człowieka boli. To pozwala unieść się poza codzienność, przeżyć jeszcze raz różne emocje, tęsknoty. Jednocześnie rozglądam się po świecie i ogarnia mnie przerażenie i smutek. W którą stronę się obejrzę, tam jest wojna, nieszczęścia spadają na ludzi. Wtedy myślę: co to jest tych 55 lat? To drobiazg, ważny tylko dla mnie, ale dla milionów ludzi, którzy giną, nie mają domu, chleba... czy to w ogóle istotne?

Powiedziała Pani kiedyś, że muzyka jest rozmową...

Tak! Muzyka jest sposobem porozumiewania się między tymi, którzy ją wykonują, interpretują, a tymi, którzy słuchają. Nuty są jak litery w książce. Z tym że książkę czytamy sami, a słuchacze nie widzą zapisu nutowego. Potrzebują tłumacza, czyli wykonawców, którzy interpretują te czarne kropeczki. Naszą rolą jest nie tyle "odczytanie" tekstu, co opowiedzenie o nim. Sugerujemy różne emocje, które są zawarte w zapisie. I zanosimy je jak na tacy do ludzkich uszu... przez naszą wyobraźnię i umiejętności...

Proponuje Pani słuchaczom konkretną literaturę muzyczną, która może wywołać refleksję na temat świata...

Jestem przekonana, że tak jest. Wielu lekarzy, chirurgów, pisarzy pracuje z towarzyszeniem muzyki, bo to pozwala im się skoncentrować i przenieść w inne przestrzenie. Sądzę, że wielu ludzi, którzy mają życie zepsute przez innych, też słucha muzyki, by oderwać się od niewygodnej czy strasznej rzeczywistości i przenieść w lepszy świat. Ukojenie, które daje muzyka, wzbogaca wyobraźnię. Odcina od szarych godzin, które towarzyszą nam na co dzień.

Dziś wiemy, kim jest maestra Agnieszka Duczmal i czym jest Amadeus. Ale w 1968 roku nie musiało to być oczywiste. Kobieta dyrygent też nie. To było ryzyko?

To była decyzja, która wynikała z mojej pasji i chęci poruszania się w orkiestrowej przestrzeni. Zakładałam orkiestrę, gdy byłam jeszcze studentką. Późniejszy staż dyrygencki w Filharmonii Poznańskiej i dziewięć lat pracy w Teatrze Wielkim były wzbogacaniem zawodowych umiejętności. Cały czas równolegle pracowałam z orkiestrą kameralną. W pewnym momencie stwierdziłam, że jeżeli chce się naprawdę coś udoskonalić, to trzeba zdecydować się na jedną drogę i temu poświęcić wszystko. Wybrałam kameralistykę. Dała mi możliwości maksymalnego realizowania swoich wyobrażeń i podejścia do muzyki, tworzenia własnych interpretacji, przekazywania tego, co chciałam powiedzieć w muzyce.

Amadeus od początku był grupą przyjaciół i zdolnych muzyków. Czy dziś zespół ma taki rodzinny klimat?

Klimat przyjaźni w pracy przez cały czas funkcjonuje i bardzo o to dbamy. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób odnosimy się do siebie. Bardzo ważny jest wzajemny szacunek i zwykłe lubienie się. To przecież grupa ludzi, która stoi przede mną. Nie mogę ich traktować jak przeciwników, tylko jako wspólnotę. Jeżeli będziemy tworzyć jedność, to będzie to słychać w muzyce. To jest, uważam, moje wielkie szczęście, że udało nam się utrzymać tę atmosferę. Nowi muzycy też zostają wciągnięci w klimat zespołu. Pewnie nawet nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę!

Dzięki temu muzyka Amadeusa cechuje się precyzją wykonania, ale i głęboką emocjonalnością. Jak to się robi?

To rzeczywiście wyjątkowa rzecz, którą udało się nam osiągnąć. Nie każda orkiestra potrafi tak prowadzić narrację i wykonać tyle wspólnego rubata (rubato - wydłużanie lub skracanie dźwięków przy zachowaniu rytmu frazy lub taktu - przyp. red.). To nie jest technika, lecz wspólne wyczuwanie się i oddychanie frazą. Podchodzę do interpretowania fraz muzycznych w taki sam sposób, w jaki intonujemy nasze wypowiedzi w rozmowach. Każdy utwór można zagrać tak, jak są zapisane nuty. Nam chodzi o to, by poopowiadać muzyką. Żeby ona o czymś mówiła i potrafiła nas przekonać. By była kolorowa, pełna barw dźwiękowych i wyrazowych. To jest dla mnie mowa poprzez instrumenty i frazę. W muzyce jest tyle dialogów, które mówią o przeżyciach i emocjach, tyle historii, ciekawych opowieści. To działa, gdy wspólnie oddychamy. Od tego zależy sposób zaakcentowania tego, co chcemy powiedzieć.

Prowadzi Pani orkiestrę, ale też słuchaczy, którzy dojrzewają z Pani muzyką. Jaka jest publiczność Amadeusa?

Dziś to ludzie w różnym wieku. Oby tak zawsze było! Wielokrotnie organizowaliśmy edukacyjne koncerty dla dzieci. Zdarzało się, że gdy orkiestrę prowadziła Anna Duczmal-Mróz, siadałam między słuchaczami. Kiedyś znalazłam się rząd za rodzicami, którzy przyszli z dwójką dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Były bardzo zainteresowane. Wstawały, słuchały, nachylały się do taty. Mama wyraźnie się nudziła i od czasu do czasu delikatnie próbowała zasugerować wyjście z sali, ale dzieci na to nie pozwalały. Byłam bardzo szczęśliwa, że zostali do samego końca.

Czy tworzenie muzyki na próbach jest równie ekscytujące jak koncertowanie?

Próby to fascynujący czas. To nieustanne wsłuchiwanie się w muzykę i przekaz ze strony grających w orkiestrze. To stałe poszukiwanie najlepszego brzmienia i wyrazu, najpiękniejszej barwy i odpowiedniej dynamiki. Zdarza się, że podczas prób wytwarza się nastrój jak na koncercie. I to jest dowodem jedności naszego muzycznego organizmu. Muzycy reagują na każdy mój drobny gest i prowadzą frazę jakby związani z dłonią dyrygenta. Tak to się właśnie dzieje podczas koncertów, gdy łączy nas niewidzialna więź ze słuchaczami. Podczas prób musimy być jednocześnie wykonawcą i słuchaczem. Nastawienie publiczności podczas koncertów odbieramy natychmiast. To kwestia fluidów płynących w stronę estrady. Przed laty pojechaliśmy do Niemiec. To było przed 1989 rokiem. Wyczuliśmy od razu dystans publiczności. "I co wy nam tu Polacy zaproponujecie? I jeszcze kobieta na czele?" Odwróciłam się do koncertmistrza i szepnęłam: "Teraz im pokażemy!" - wszyscy to czuliśmy i potem... cudowna przemiana... widzieliśmy, jak z utworu na utwór publiczność się przełamuje. Skończyło się owacją na stojąco i piękną recenzją.

Tych owacji na stojąco było wiele. Były też nagrody. Które z nich były najważniejsze?

Trudno stopniować. Na pewno wymieniłabym nagrodę Herberta von Karajana, bo to było dla nas otwarcie, które zaowocowało przekształceniem w etatowy, profesjonalny zespół. Na pewno La Donna del Mondo, Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", wspaniała nagroda Polskiego Radia - Diamentowa Batuta - podsumowująca, mówiąca o profesjonalizmie. W kwietniu tego roku nasza płyta Music for Chamber Orchestra vol. III z utworami Grażyny Bacewicz została ogłoszona najlepszym światowym nagraniem orkiestrowym według BBC Music Magazine Awards. Jednak jest jeszcze niematerialna nagroda, coś, z czego się bardzo cieszę. To, że Urząd Marszałkowski przejął nas jako instytucję kultury w 2014 roku, co pozwoliło nam dalej istnieć i się rozwijać. Teraz orkiestrę współprowadzą także Polskie Radio i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Otrzymała Pani Diamentową Batutę, a ponoć dyryguje taką zrobioną z końcówki wędki?

To prawda! Mój mąż robi mi takie batuty. Są najtrwalsze i najlepiej dopasowane do mojej dłoni - wagą, długością i kształtem. Batuty są różne, ale są łącznikiem, precyzyjnym przekaźnikiem pulsu. Można też dyrygować bez nich. Te z wędki są dla mnie idealne. Drewniane były za ciężkie i czasem łamały się, gdy za mocno trzymałam je w dłoni. Ta z wędki jest odporna na siłę mojego uścisku.

Pokazuje Pani ogromną siłę. Od 55 lat z sukcesami prowadzi Pani orkiestrę i nie ma zamiaru się zatrzymać. Z czego to wynika?

Z pasji, po prostu z pasji. Kocham to, co robię, kocham ludzi, z którymi pracuję. Od kilkunastu lat działa ze mną moja córka, Anna Duczmal-Mróz, która jest fenomenalnym dyrygentem. Wtedy troszkę mogę odpocząć. Dzielę się z nią i przekazuję powoli pałeczkę. Ale póki sił wystarczy, będę działać.

Kiedy usłyszymy Amadeusa w Poznaniu?

Zapraszamy na koncert w grudniu. Będzie Misatango Palmeriego. Wystąpimy z Kameralnym Chórem UAM pod dyrekcją Krzysztofa Szydzisza oraz z Iwoną Hossą i Marcinem Wyrostkiem. Usłyszą też Państwo amadeusowych solistów w Koncercie d-moll na dwoje skrzypiec J.S. Bacha i w Gran Duo Concertante Bottesiniego na skrzypce i kontrabas. To będzie pogodny, przedgwiazdkowy koncert. A w styczniu zapraszamy do naszej siedziby na drugą edycję kameralnego festiwalu Wieczory z Amadeusem.

Rozmawiała Agnieszka Nawrocka

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023