Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

MY NAME IS POZNAN. Bo uczucia są okej!

- Dzięki muzyce możemy lepiej zrozumieć nasze uczucia i po prostu pobyć w smutku czy złości. Możemy dać sobie te trzy czy cztery minuty na czucie. Po prostu czucie i nieudawanie, że nic się nie dzieje - mówi Marianna Kniat, poznańska piosenkarka.

Artystka ma czarne długie loki, które po części zasłaniają jej twarz. Pozuje w białej koszulce, zdjęcie jest czarno-białe. - grafika artykułu
Marianna Kniat, fot. archiwum prywatne

Jednym z singli promujących drugą część kompilacji My Name is Poznań była Twoja Żabka. Muszę przyznać, że to jedna z moich ulubionych piosenek, jakie słyszałem ostatnio. Michał Wiraszko określił ją jako "szczerą opowieść o sercowych niuansach młodości". Gdybyś miała rozwinąć myśl, którą na niej zawarłaś, co byś powiedziała?

Pisząc tę piosenkę, chciałam przelać w niej myśli większości młodych osób, szukających miłości w obecnych czasach. Zależało mi również na wyrażeniu żalu dotyczącego krótkotrwałych relacji, które są płytkie. Gdy tylko pojawią się kłopoty, niektórzy wybierają odejście, pozbycie się problemu. A przynajmniej tak im się wydaje, że się go pozbywają.

Jak sama mówisz, Żabka to numer o "byciu tylko na chwilę". Nie ma wątpliwości, że dziś wszystko jest na chwilę. Nie potrafimy się skupić na dłużej ani zaangażować. Wszystko jest jak ten "szybki hot dog w Żabce", o którym śpiewasz. Co czujesz, kiedy o tym myślisz?

Zdecydowanie czuję żal i smutek, ale też strach. Strach związany ze zbudowaniem prawdziwej, pięknej relacji na całe życie. Nasi dziadkowie czy pradziadkowie byli w stanie takie zbudować i przeraża mnie to, jak patrzymy na relacje romantyczne w XXI wieku.

Czy można powiedzieć, że Żabka to kierunek, w jakim będziesz podążać na swoim debiutanckim albumie? Pytam, bo to chyba najbardziej energetyczny z Twoich dotychczasowych numerów.

Szczerze mówiąc, nadal szukam i próbuję. Żabka to zdecydowanie mój ulubiony utwór, który jest dla mnie szczególnie ważny, ale uwielbiam również moje spokojne piosenki, tylko z pianinem. Chciałabym połączyć te dwa klimaty.

W Twoich utworach niewątpliwie sporo jest o miłości. Choćby w Roses śpiewasz o próbie pogodzenia się z rozstaniem i chęci zamknięcia pewnego etapu, co jest trudniejsze, niż się wydawało. Czy muzyka może być tylko plasterkiem na sercowe troski? A może skutecznym lekiem?

Muzyka to plaster na nasze uczucia. Niezależnie od tego, czy czujemy smutek, złość czy przeżywamy najpiękniejsze momenty w swoim życiu. Uważam, że dzięki muzyce możemy lepiej zrozumieć nasze emocje i po prostu pobyć w smutku czy złości. Możemy dać sobie te trzy czy cztery minuty na czucie. Po prostu czucie i nieudawanie, że nic się nie dzieje. Dlatego muzykę określiłabym jako plaster na sercowe troski, bo zdecydowanie może nam pomóc, ale nie naprawi wszystkiego. Tylko my mamy taką zdolność, jeżeli podejmiemy działanie.

POV: Tęsknię trochę tu za Tobą / obiady z tb :) to piosenka, którą napisałaś dla babci. Czuć, że była dla Ciebie bardzo ważna. To znów utwór o tęsknocie, czyli czymś, co jak przyznajesz, lubisz. Skąd w Tobie ta melancholia?

Tak, to dla mnie bardzo ważny utwór. Myślę, że moja melancholia bierze się z wrażliwości i skłonności do obserwacji. Uwielbiam oglądać to, co dzieje się wokół mnie, ale również to, co dzieje się we mnie. Uważam, że smutek jest pięknym uczuciem, bo wiele nam pokazuje. Dzięki niemu wiemy, że kochamy i że nam zależy.

Z rzeczy, które lubisz, na pewno można wymienić też piosenki bez obróbki (śmiech). Trzeba przyznać, że właśnie w takim wydaniu wydajesz się brzmieć najfajniej. Czy ten surowy, niekoloryzowany styl to już Twój styl?

Tak, zdecydowanie! Uwielbiam swoje demówki przy pianinie - bez miksu, masteringu i ulepszaczy głosu. Wtedy z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to w stu procentach prawdziwa ja.

Mariaż poezji ze slangiem to - oprócz głosu - coś, za co najbardziej polubiłem Twoje piosenki. Dlatego zapytam przewrotnie: za co najbardziej się na siebie złościsz podczas pracy nad muzyką? Co najbardziej chciałabyś w sobie zmienić?

Szczerze mówiąc, nie złoszczę się na siebie. Staram się tego unikać i kiedy coś mi nie wychodzi, zauważam to i staram się nad tym więcej pracować. Nawet jeśli nie mam pomysłu na tekst albo melodia jest nie taka, jaką bym chciała, po prostu daję sobie czas.

"Dwa serduszka, ta laska i Ty / W tle piosenki Sanah / Możesz iść" - śpiewasz w piosence Sny, wspominając piosenkarkę będącą dziś chyba najpopularniejszą artystką na polskim rynku muzycznym. Można ją lubić, można nie cenić, ale jedno jest niepodważalne - pokazała, że w dzisiejszych czasach pragniemy w popkulturze nie tylko szoku i seksu, ale też zwykłej łagodności, która jest również Twoją domeną. Jak na to patrzysz?

Uwielbiam Sanah - to po pierwsze. I w stu procentach zgadzam się z tym, co powiedziałeś. Cenię utwory, które uwrażliwiają i przekazują uczucia w prosty, a zarazem piękny sposób. Mogę nawet powiedzieć, że Sanah jest moją inspiracją. Prawie zawsze w tle lecą u mnie jej piosenki!

Wielu artystów ma w sobie poczucie misji - kiedy piszą piosenkę albo stoją na scenie, robią to w konkretnym celu, czując, że wypełniają tym swoje zadanie. Czy Ty też takie masz? Co jest głównym celem Marianny Kniat w muzyce?

Moim celem jest przede wszystkim przekazanie, że uczucia są okej. Smutek i złość nie są złe ani zakazane. Chciałabym pomóc zrozumieć i zaakceptować uczucia, które przeżywają moi słuchacze. Chciałabym dać im akceptację i komfort.

Rozmawiał Sebastian Gabryel

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024