Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Między rzeczywistością a fikcją

- Najwięcej czerpię z filmów. Nastrój i charakter mojej muzyki często są inspirowane światem filmowym, a postacie z klipów przypominają filmowych bohaterów. Moi słuchacze dostrzegli już m.in. Lyncha, braci Coen, Matkę Joannę od Aniołów - mówi Kasia Lins, piosenkarka z Poznania, która koncertem w klubie Blue Note będzie promować swój najnowszy album Omen.

. - grafika artykułu
Kasia Lins, fot. Jan Wasiuchnik

Jak sama zaznaczasz, Twoja nowa płyta Omen to "mordercza historia, która wydarzyła się naprawdę, a wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń nie jest przypadkowe". Jak dużo z tej opowieści jest autobiograficzne, a w jakiej części jesteś obserwatorem świata?

Nigdy nie zdradzę w jakich proporcjach używam fikcji i rzeczywistości do opowiedzenia historii. Wszystkie są zaczerpnięte z prawdziwych doświadczeń, przemyśleń, ale już podkręcone i wyolbrzymione - można je traktować jako fikcję. Nigdy nie napisałam dla siebie tekstu, który nie byłby związany ze mną, nie wynikał z moich przeżyć. Jednocześnie nie lubię i nie potrzebuję obnażać się w sposób dosłowny, nie pozostawiający złudzeń. Ta osłona w postaci symboliki i gęstej metaforyki daje mi poczucie bezpieczeństwa, a przy tym otwiera przed odbiorcą masę możliwości ich czytania i rozumienia. To daje tekstom większą uniwersalność.

Każde uzewnętrznienie to dowód odwagi. Czy pisząc nową piosenkę, masz czasem poczucie, że może ujawniasz o sobie zbyt wiele?

Nie mam takiego poczucia, bo to ja kontroluję ile, jak i co chcę powiedzieć. Nie mam w sobie potrzeby robienia terapii poprzez pisanie tekstów konfesyjnej natury, która poprzez dzielenie się ze słuchaczem swoimi emocjami przynosi sobie ulgę. To wcale nie daje mi ukojenia. Poza tym, teksty zupełnie pozbawione doświadczeń i usposobienia autora nie są uczciwe. Ostatecznie to ja je śpiewam na koncertach, to ja muszę je opowiadać konfrontując się z odbiorcą i mam być w tym autentyczna. Jasne, że zależy mi na pobudzaniu do refleksji, ale przede wszystkim na pobudzaniu emocji.

"Coś zabiera Cię znów / Nie ma nieba, nieba nie ma / Umiera nadzieja, umiera nadzieja" - śpiewasz w Nieba nie ma, które również znajdzie się na nowym albumie. To płyta o uczuciu pustki, a może raczej o próbach jej wypełnienia i paradoksalnie o nadziei, która choć umiera, to podobno zawsze robi to ostatnia?

To płyta o różnych etapach, jest więc beznadziejnie, żeby za chwilę poczuć sprawczość. Jest lęk przed zmianą i niepewność, ale też odwaga, żeby to zmienić. Przede wszystkim jest o silnych uczuciach, których często, mimo chęci, nie potrafiłam unieść. O sytuacjach bez wyjścia, albo raczej takich, w których każde rozwiązanie jest złe. O paradoksie jakim jest słynny Paragraf 22. Żeby odciążyć odrobinę treść, postanowiliśmy wraz z Karolem Łakomcem i Arkiem Koperą, moimi współproducentami, nie obciążać już warstwy instrumentalnej. Może trudno byłoby mówić o minimalizmie, ale na pewno znajdziemy tam więcej przestrzeni niż na mojej poprzedniej płycie Moja wina.

Co mnie zastanawia, to mimo że w klipie do Po trupach do Ciebie tworzysz gangsterski duet z raperem Szczylem, nie słyszymy go w żadnym fragmencie tej piosenki. Nie myślałaś o zaproszeniu go również do napisania swojej zwrotki?

Pomysł zaproszenia Szczyla do klipu powstał już po napisaniu tej piosenki, ale nadal czuję, że jego gościnny występ w klipie jest tym bardziej pociągający. Każdy, widząc go, spodziewał się jego zwrotki, tymczasem możemy go oglądać jedynie w roli partnera głównej bohaterki, która idzie do niego po tytułowych trupach. Może w przyszłości uda nam się coś razem nagrać. Wierzę, że tak.

Pamiętam, że podczas jednego z wywiadów wspominałaś, iż na Twoją twórczość duży wpływ miał David Lynch. Nadal tak jest?

Pewnie zawsze tak będzie, choć nie on jedyny. Rzeczywiście, wpływ Lyncha jest chyba najsilniejszy, ale kino w ogóle stanowi ważną część moich autorskich prób. Najwięcej czerpię z filmów. Nastrój i charakter mojej muzyki często są inspirowane światem filmowym, a postacie z klipów przypominają filmowych bohaterów. Moi słuchacze dostrzegli już m.in. Lyncha, braci Coen, Matkę Joannę od Aniołów. Teraz, przy płycie Omen, jest sporo wpływów z filmów kryminalnych i akcji. Muzyka innych artystów chyba nie wpływa na to, co robię, tak silnie jak obraz. Dzięki temu łatwiej uniknąć kalki i naśladownictwa. A przecież o to właśnie mi chodzi.

Od wydania Twojej poprzedniej płyty Moja wina minęły już trzy lata. W świecie muzyki to naprawdę sporo czasu. Jak go wykorzystałaś?

Wbrew pozorom ten czas był bardzo intensywny. Zagraliśmy naprawdę wiele koncertów, regularnie nagrywaliśmy klipy do tego albumu. To nie jest takie oczywiste, bo koncept i produkcję większości teledysków robimy sami z Karolem Łakomcem. To znacząco wydłuża czas pracy. Poza tym spędziliśmy dużo czasu na poszukiwaniu drogi do nowego albumu. Zanim ten styl się wykrystalizował, napisaliśmy sporo piosenek, które nie trafią na płytę. Nasze albumy zazwyczaj są koncepcyjne, to zamknięte historie audiowizualne. Taka forma zawsze będzie bardziej czasochłonna. Nie wspominając już o tym, że by móc o czymś opowiadać, trzeba mieć czas na przeżywanie i zbieranie doświadczeń. Tego nie da się zrobić siedząc wyłącznie w studiu.

W ramach Zabójczej Trasy wystąpisz również w Poznaniu. Czy to właśnie koncerty w rodzinnym mieście są tymi, na które najbardziej czekasz?

Granie w rodzinnym mieście jest zawsze najbardziej stresujące. Rodzina, znajome twarze, to wszystko powoduje, że czuję pewien rodzaj presji, ale to też moje największe emocje. I publiczność jest niesamowita. Po raz pierwszy zagramy w Tamie - nigdy wcześniej nie graliśmy w tak dużym miejscu. Mam nadzieję, że Poznań tego dnia o mnie nie zapomni.

Rozmawiałem z dziesiątkami lokalnych artystów i zauważyłem, że jeśli chodzi o Poznań, opinie są bardzo podzielone. Jedni twierdzą, że miasto ich inspiruje, inni - że hamuje. Do której grupy się zaliczasz?

Zaczęłam skupiać się na pracy jako kompozytorka piosenek, gdy Poznań nie był już miastem, w którym mieszkałam. Do dziś przyjeżdżam tu regularnie do domu rodzinnego, dlatego Poznań kojarzy mi się głównie z miejscem odpoczynku, z relaksem, z czasem spędzanym z mamą i psami. Trudno mi powiedzieć czy inspiruje mnie twórczo, bo w moich piosenkach rzadko jest słodko i sielankowo - a tak właśnie myślę o czasie spędzanym w domu. Taki odpoczynek daje mi raczej energię, by po resecie wrócić do pisania.

Rozmawiał Sebastian Gabryel

  • Kasia Lins, Zabójcza trasa
  • 12.12, g. 20
  • Blue Note
  • bilety: 89 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023