Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Między muzyką a piłką nożną

Tuż przed rozpoczęciem mundialu rozmawiamy z José Maria Florêncio, dyrygentem pochodzenia brazylijskiego, od wielu lat mieszkającym w Polsce.

. - grafika artykułu
José Maria Florêncio, fot. archiwum prywatne

Czy widzi Pan jakieś związki między muzyką a piłką nożną?

Sztuka i sport mają bardzo wiele cech wspólnych. Nieustanna praca nad sobą, wewnętrzna dyscyplina, współzawodnictwo, respekt dla ustalonej hierarchii, praca w grupie - to tylko kilka z nich. Niemniej gdy gra się idealny futbol, mówi się, że nabiera on cech sztuki, z kolei o muzyce granej bez totalnego oddania można powiedzieć, że to gra dla sportu, czyli należy rozumieć przez to, że wysiłek włożony w realizację zaledwie osiąga podstawowe cechy dzieła sztuki. Każda rzecz na swoim miejscu. Futbol wzrusza i uszlachetnia człowieka, ale jest sportem i jako taki dziełem ciała i umysłu. Muzyka zaczyna się tam, gdzie się kończy sport, czyli ciało, by oddać przestrzeń duszy człowieka. Powinno się możliwie łączyć te wszystkie cechy dla dobra całości istnienia.

Można zaryzykować stwierdzenie, że dyrygent jest jak kapitan drużyny piłkarskiej? Może raczej należałoby go porównać do trenera?

Z całą pewnością kapitan drużyny jest tym, kim w orkiestrze koncertmistrz, czyli członek zespołu ze szczególnym autorytetem i zaufaniem zarówno w oczach kolegów, jak i przełożonych. Dyrygenta zdecydowanie porównałbym do trenera, czy lepiej mówiąc we współczesnej drużynie piłkarskiej, do menedżera. Do niego należy ostateczna decyzja w sprawie doboru składu i jakości zespołu, sposobu działania, ustawiania tożsamości drużyny, odpowiedzialność za efekty tej decyzji. Mało tego, od niego wszyscy oczekują, że drużyna będzie zawsze wygrywała, a gdy nie wygrywa...

Znajduje Pan czas na to, aby kibicować na co dzień? Nie drażni Pana cały ten zgiełk wokół boiska (transfery, szczegółowe statystyki itp.)?

Ja kocham piłkę nożną i sport generalnie. Śledzę na bieżąco światowy futbol. Kibicuję swoim drużynom, oglądam regularnie mecze polskiej ekstraklasy, hiszpańskiej La Liga, ligi angielskiej czy brazylijskiego pucharu Copa Libertadores da America, Champions League i Pucharu Europy oraz Mistrzostwa Europy... ale dla rasowego Brazylijczyka liczy się ponad wszystko Copa do Mundo, czyli Mistrzostwa Świata. Wtedy świat staje, by oddać honor bogom stadionów, jakimi są brazylijscy piłkarze. Nic innego nie jest wtedy ważne...

Jest jakiś mecz, który szczególnie utkwił Panu w pamięci?

Wiele jest meczów, które pamiętam co do najmniejszego szczegółu, ale te, które wywołują u mnie największe wzruszenia, to mecze Brazylii w MŚ w 1970 roku z wielkim Pele, które oglądałem jako dziecko wraz z tatą i całą rodziną. Były to pierwsze mistrzostwa transmitowane przez TV, wtedy gdy Brazylia zdobyła puchar świata po raz trzeci i na zawsze stała się jego właścicielem. Wszystkie siedem meczów (Czechosłowacja, Anglia, Rumunia, Urugwaj, Peru, Meksyk, Włochy) z udziałem wielkiej drużyny i wielkiego Pele pamiętam co do każdego szczegółu. A wielki finał z drużyną Italii, wygrany 4:1, wywołuje emocje we mnie do dzisiaj. Mogę oglądać te bramki i cieszyć się razem z Gersonem, Tostao, Jairzinho, Rivelino i Pele nawet dzień w dzień i nigdy mi się to nie znudzi.

Co Pana szczególnie pociąga w futbolu?

Jego nieprzewidywalność. On mnie zaskakuje co chwila. Najlepsza drużyna Brazylii, jaką pamiętam, to drużyna z 1982 roku z Zico, Socratesem, Falcao e Cia, która odpadła całkiem szybko z rozgrywek, a jedna z najgorszych wygrała w 1994 w USA w finale właśnie z Italią, tak jak w 1970 roku. Czyli w futbolu można kibicować teoretycznie słabszej drużynie, bo jest bardzo wiele mało widocznych powodów, dla których drużyna wygrywa albo przegrywa, łącznie z przypadkami, które mogą zmienić obraz najbardziej przewidywalnych meczów piłkarskich.

Kogo uważa Pan za piłkarza wszech czasów?

Edson Arantes do Nascimento, czyli wielki Pele, to moim zdaniem największy piłkarz w historii futbolu. Wielcy byli Eusebio, Rummenigge, Maradona, Ronaldo, Garrincha i tylu absolutnie wspaniałych innych geniuszy piłki. Ale tylko jeden strzelił więcej niż 1000 bramek, tylko jeden osobiście aż trzy razy podniósł puchar Jules'a Rimeta jako zwycięzca Mistrzostw Świata. To wszystko niezależnie od sukcesów w klubach - zarówno w kraju, jak na kontynencie i na świecie. Pele ponadto był sportowcem godnym naśladowania. Całe swoje życie podpisywał ze swoją drużyną kontrakty in blanco, bez omówienia warunków, bo kochał swój klub Santos. Był przykładem zdrowia i prostolinijności, porządnym obywatelem i brazylijskim patriotą. Wyrósł z niczego i w czasach o wiele trudniejszych niż dzisiejsze wspiął się na najwyższy szczyt. Nikt inny nie może się pochwalić taką drogą życiową. Nie wiem, z kim mógłbym go porównać, nawet w odniesieniu do wszystkich innych dyscyplin sportowych...

Jakie drużyny widzi Pan w meczu finałowym? Jako Brazylijczyk będzie Pan z pewnością kibicował drużynie gospodarzy?

Z pewnością jest bardzo wielu mocnych kandydatów do tytułu. Wielka Hiszpania ma wszystko, by obronić tytuł. Włosi zawsze byli dobrą drużyną turniejową, nawet gdy nikt nie stawiał na nich. Niemcy zawsze się liczą, a moim zdaniem mogą być w gronie najsilniejszych faworytów, Francja wygląda na to, że nie pojedzie tylko po to, by się zadowolić czymś mniejszym niż finał. Jest cudowny futbol Argentyny z - moim zdaniem - najlepszym obecnie piłkarzem świata, Messim, ale też Portugalia - drużyna zdobywcy złotego buta, Cristiano Ronaldo, powinna wiele pokazać. Jest jeszcze wielki Urugwaj... i tu zaczynam marzyć. Ja wierzę, że Brazylia będzie w finale i że go wygra. Marzy mi się, by powtórzyła się para finałowa z 1950 roku, w którym na tej samej Maracanie Brazylia przegrała mecz finałowy z Urugwajem, w obecności 200 tysięcy widzów. Był to cios odczuwalny aż do dzisiaj. Będzie to najlepsza okazja, by się pozbyć największego kompleksu naszej drużyny narodowej.

Jak Pan ocenia sam pomysł zorganizowania Mistrzostw Świata w Brazylii?

Gdzie jak nie w Brazylii powinny się odbyć Mistrzostwa Świata w piłce nożnej? To przecież najodpowiedniejsze miejsce na całym globie. Brazylia i Brazylijczycy stworzą atmosferę wokół tych mistrzostw, jakiej nigdzie indziej na świecie nie było i nie będzie. Będą to niezapomniane chwile. Wierzę w to.

Rozmawiała Elżbieta Woźna

José Maria Florêncio, wybitny dyrygent urodzony w Brazylii i osiadły w Polsce. Pełnił funkcję dyrektora filharmonii i teatrów w Łodzi, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Bydgoszczy i São Paulo, co łączył z powodzeniem z gościnnymi występami w Japonii, Rosji, na Ukrainie, w Polsce, Finlandii, Niemczech, Francji, Anglii, Hiszpanii, Portugalii, Włoszech, Egipcie, Izraelu, Brazylii, Martynice, Chile, Argentynie, Urugwaju i USA. Żonaty z poznaną podczas występów w Teatrze Wielkim w Łodzi Elżbietą, z którą mają dwie córki, Karolinę i Weronikę, mieszkaniec Poznania od ponad 10 lat. Jest także Konsulem Honorowym Brazylii w Poznaniu.