Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. W poszukiwaniu imienia

Czas przecieka przez palce, a z nim płyną strużki krwi, potu i łez. Ale też taniego piwa i kwaśnego wina. W swojej debiutanckiej powieści poetka Maria Halber mówi o nastoletnim niespełnieniu, które odbiera radość z dojrzałości, oraz samotności, która niszczy tożsamość. To gorzka powieść inicjacyjna, która bardziej niż o doświadczeniach traktuje o ich braku, bardziej niż o ekscytacji płynącej z poznawania świata - o wszechogarniającym rozczarowaniu.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Główną bohaterką (narratorką) powieści jest dziewczyna imieniem... dziewczynka bez imienia. Mieszka w miasteczku bez nazwy w rzeczywistości zawieszonej w bezczasie, podporządkowanej cyklom natury. Dziewczynka trafia doń po entej przeprowadzce, kiedy ojciec, biznesmen, który w pogoni za karierą zjeździł z rodziną całą Polskę, podupadł na zdrowiu i musiał osiąść w spokojniejszej i tańszej okolicy. Dziewczynka pozostaje bez wyboru. Nauczanie domowe musi zamienić na konfrontacje z rówieśnikami w szkole publicznej (katolickiej), do której wkracza jako osoba obca, inna, pozbawiona tożsamości, która przecież kształtuje się na drodze interakcji. Na szczęście szybko poznaje Kingę. Ta zostaje nie tylko jej przyjaciółką, ale też wzorem do naśladowania, a być może nawet - obiektem uczuć romantycznych. Gdy w życiu Kingi pojawiają się Marcin i seks, a więzy łączące ją z bohaterką ulegają poluzowaniu, ta poznaje kolejne uczucie napędzające ludzkość od zarania - zazdrość. A z nią poczucie odrzucenia oraz dysocjację osobowości.

Od czasu kobiecego boomu na rynku literackim po 1989 roku, kiedy to to Gretkowska i Filipak wyznaczały nowe kanony literackiej intymności, wiele było powieści opowiadających o dojrzewaniu małych dziewczynek w małych (zazwyczaj) miastach. Książek traktujących o przezroczystości, nieprzystawalności do otoczenia, także pozycji mówiących w sposób realistyczny i bezpruderyjny o dojrzewaniu płciowym i poszukiwaniach własnej seksualności. Halber podąża zatem ścieżką wydeptaną przez swoje cenione poprzedniczki, tworząc prozę w wielu punktach podobną, ale tym razem wolną od brzemienia PRL-u, osadzoną w nieostrej rzeczywistości ostatnich trzech dekad, uwiarygadnianej artefaktami lat zerowych i dziesiątych. Odnajduje przy tym własny, silnie emocjonalny język - pisze powieść inicjacyjną, która opowiada o inicjacji cudzej, dla narratorki nieosiągalnej. Mówi otwarcie o zazdrości i pragnieniu posiadania drugiej osoby na własność, zachowując przy tym delikatność wszędzie tam, gdzie subtelność jest jak najbardziej wskazana. Całe napięcie seksualne między narratorką a Kingą tętni w muśnięciach i przypadkowych zetknięciach ciał, niejednoznacznych fantazjach sennych. Opowieść o narratorce - podobnie jak ta o rodzinie Kingi - wybrzmiewa w tematach pomijanych "tak sumiennie i konsekwentnie, że aż w tym omijaniu zaczyna wybrzmiewać ich kształt, prawdziwe znaczenie".

Strużki dzielą się na dwie części, cezurę stanowi wyjazd bezimiennej bohaterki na nienazwane studia do nieznanego miasta. Tam znowu przeżywa kryzys tożsamości. Poczwarka znowu próbuje przeobrazić się w imago. Musi zabić w sobie Kingę i stać się Julią czy Kaśką. W tej części autorka zmusza swoją bohaterkę do konfrontacji z czasem, który z wiekiem wyraźnie przyspiesza, grzebie ludzi i miejsca, prowadzi tylko ku wielkiej entropii. Mimo to dziewczyna podejmuje skazaną na porażkę próbę odwrócenia biegu wydarzeń, wyrwania z odmętów zapomnienia chwil, w których była z Kingą i była Kingą, zanim tę trudną i niejednoznaczną relację zaburzył Marcin.

Fascynuje u Halber problematyka ciąży i macierzyństwa - w świecie przedstawionym niechciana ciąża grozi utratą młodości, wraz ze spóźniającym się okresem zaczyna się faza wyłączenia w rytuale przejścia. Kinga, drżąc na myśl o wykonaniu testu, odrzuca bohaterkę, bo ta nie jest w stanie zrozumieć jej sytuacji. Pojawia się pęknięcie, które "przez następne lata miało zamienić się w przepaść nie do pokonania". Opowieści o poronieniach, aborcjach i chorych dzieciach (jak przykuta do łóżka Daria, siostra Kingi) krążą - na mocy małomiasteczkowych plotek - od domu do domu, nie tylko napędzając życie towarzyskie społeczności, ale też stanowiąc narzędzie kontroli i stygmatyzacji odmiennych. W dorosłym życiu bohaterki pojawia się również niesławne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Choć zagubiona kobieta uczestniczy w oddolnym zrywie wściekłego społeczeństwa, nawet w tłumie aktywistek - które krzyczą "Nigdy nie będziesz szła sama!" - idzie sama, jest samotniczką z wielką dziurą w sercu. Strużki to zatem również książka o patrzeniu w sufit, depresji w czasach, kiedy nie mogła służyć jako usprawiedliwienie, była chorobą wstydliwą, pozbawioną nazwy, a przez to wyklętą, nieleczoną.

Uwielbiam Strużki za to, że choć mogły być po prostu kolejną przyzwoitą książką o dojrzewaniu, okazały się pozycją wyjątkową, nawet jeśli wyjątkowo przygnębiającą. W tej personalnej, psychologicznej prozie buzują emocje, które sterują nastrojami czytelnika. Halber zachęca odbiorcę do doświadczania własnej tożsamości, jej rekonstrukcji i renegocjacji w zetknięciu z Innym. A także - do nazywania niedookreślonego, a tym samym do stwarzania pozorów zapanowania nad chaosem.

Jacek Adamiec

  • Maria Halber, Strużki
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024