Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Noblista kontra polscy czytelnicy

- W momencie gdy usłyszałam werdykt Akademii i gdy to znajome nazwisko zadzwoniło mi w uszach, nie miałam już najmniejszych wątpliwości - mówi Paulina Surniak*, redaktorka Wydawnictwa Poznańskiego, która zainicjowała wydanie powieści noblisty Abdulrazaka Gurnaha w Polsce.

, - grafika artykułu
Paulina Surniak, fot. Barbara Niżyńska

Jak to było - inicjować wydanie w Polsce tegorocznego noblisty, Abdulrazaka Gurnaha, gdy jego słupki popularności zaczęły błyskawicznie rosnąć?

Szybko, bo proces rozpoczął się tuż po ogłoszeniu werdyktu Akademii. Bardzo dobrze się złożyło dla polskich wydawców, że Gurnah ma agenta literackiego, który ma z kolei świetnego przedstawiciela na polski rynek. I to z nim korespondowałam ja oraz inni redaktorzy inicjujący. Logistyka tego działania była bardzo prosta, bo zdarza się i tak, że autorów nie reprezentują żadne agencje i wtedy proces inicjowania znacznie się komplikuje.

A przecież proza Gurnaha wpadła Pani w oko jeszcze przed decyzją o Nagrodzie Nobla. Dlaczego wtedy nie zdecydowali się Państwo na wydanie go w Polsce?

Tak było, trzeba tu jednak zaznaczyć, że w oko wpada mi dużo książek. Niektóre z nich odkładam z nieskrywanym żalem i myślą, że "to zupełnie nie jest na polski rynek, a szkoda, bo wspaniale byłoby takiego pisarza wydać". Tak właśnie było z Gurnahem, który od razu przyciągał uwagę tematyką, a także swoim pochodzeniem. Nie ukrywam jednak, że obawiałam się przede wszystkim... jak polscy czytelnicy, dosyć jeszcze nieufni, zareagują na jego egzotyczne imię i nazwisko, a także na tematykę książek, która wydaje się bardzo daleka, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

W momencie gdy usłyszałam werdykt Akademii i gdy to znajome nazwisko zadzwoniło mi w uszach - nie miałam już najmniejszych wątpliwości.

Zaczniecie od Afterlives, najnowszej powieści Gurnaha, która podobnie jak większość jego historii dotyka powojennej traumy - będącej doświadczeniem samego autora, który w bardzo młodym wieku musiał opuścić ojczysty Zanzibar, dotknięty rewolucją. Czy polski czytelnik odnajdzie się w tej tematyce i traumie?

Moim zdaniem tak, bo takie doświadczenia nie są rzadkie, a szczególnie silnie rezonują z naszym, polskim bagażem, który dźwigamy od lat. Gurnah i jego rodacy doświadczyli wojny, której i my doświadczyliśmy. Gurnah został bardzo wcześnie skazany na emigrację, podobnie jak wielu Polaków po pierwszej i drugiej wojnie światowej. Mam wrażenie, że są to powieści bardzo uniwersalne, jedynie ich anturaż może być dla nas zupełnie świeży. Takie tło - państwa wschodniej Afryki - to jednak ich wartość dodana, bo podczas gdy o naszym wojennym i powojennym doświadczeniu czytaliśmy tak wiele, to jednak perspektywa Zanzibarczyków jest nam zupełnie obca.

Książka Sympatyk Wietnamczyka Viet Thanha Nguyena, również o doświadczeniu wojennym, nagrodzona w 2016 roku Pulitzerem, spotkała się w Polsce z dużym zainteresowaniem, które szybko wygasło, gdy okazało się, że pełno jest w niej zupełnie obcej dla nas polityki, poetyki, pojęć. Czy w przypadku Gurnaha może być podobnie?

Nie, uważam, że w tym przypadku tak nie będzie. Sympatyka czytałam, więc wiem, że Gurnah pisze zupełnie inaczej. Koncentruje się na ludziach i emocjach, tło wcale nie jest dominujące, a miejsce akcji kluczowe. Czytelnik, który chce się więcej o tym tle dowiedzieć, z łatwością to zrobi. Być może także i sami, jako wydawnictwo, opatrzymy polskie wydanie posłowiem, by uprościć wkroczenie w opowieść Gurnaha.

Jego proza to opowieści o ludziach wrzuconych w wir historii, ale przede wszystkim w wir własnych emocji. Jego bohaterowie są często pozbawieni rodziny lub z nią rozdzieleni, często są zmuszeni do zbudowania sobie życia na nowym fundamencie. Afterlives to trochę saga rodzinna, choć bardzo nietypowa.

Jest Pani, jako redaktorka inicjująca, niestrudzoną tropicielką trendów w literaturze. Jak wygląda Pani praca, wybieranie książek, które mają ukazać się na polskim rynku?

Przede wszystkim na uważnym śledzeniu, bo całkiem sporo książek pojawia się znienacka, materializuje na rynku znikąd i od razu cieszy olbrzymim zainteresowaniem wydawców. Czasem dzieje się tak ze względu na nagrodę, a czasem... trudno wytłumaczyć. Nagle pojawia się elektryzujący debiut, w stylu Dziewczyny z pociągu, który wszyscy natychmiast uznają za materiał na hit. Nie zawsze się tak zdarza i wielu czytelników nawet nie wie, jak wiele tytułów wzbudza szaloną ekscytację wydawców i... przechodzi bez echa.

Muszę być też cały czas na bieżąco z tym, co dzieje się w literaturze polskiej i światowej. Polski czytelnik wiele przyjmie, pod warunkiem że jest to "zmasowany atak" nowych tytułów. Podam przykład - książki o przyrodzie były wydawane od dawna, ale dopiero ukazanie się w Polsce Sekretnego życia drzew zapoczątkowało szaleństwo, które trwało kilka dobrych lat. Nikt nie był tego w stanie przewidzieć, ale wydawcy uwierzyli, że warto iść za ciosem.

Czy Nobel dla Gurnaha, a wcześniej Nagroda Bookera dla Davida Diopa, pisarza senegalskiego pochodzenia, również piszącego o wojennych doświadczeniach i o przymusowym wejściu do Europy, mogą zwiastować nowe trendy literackie także w Polsce?

Może niekoniecznie trendy, ale na pewno wydanie u nas tych powieści może zwiastować otwieranie się naszego rynku, a także i nas, czytelników, na prozę bardziej różnorodną. Niekoniecznie pisaną przez białych mężczyzn, najczęściej pochodzenia anglosaskiego.

Skoro mówimy o różnorodnej prozie - czy Gurnah to jedyny noblista, którego wydanie ma w planach Wydawnictwo Poznańskie?

Mogę już o tym powiedzieć - mamy w planach wznowienie książek Toni Morrison, nagrodzonej Noblem w 1993 roku. To była ostatnia, przed Gurnahem, czarnoskóra autorka wyróżniona tą nagrodą. Ukaże się u nas w nowym przekładzie i pięknej szacie graficznej - to nasze nowe oczko w głowie, projekt, z którego wszyscy w wydawnictwie niesłychanie się cieszymy.

Wydawnictwo Poznańskie w ogóle ma dużo powodów do radości, co jest chyba najlepszym prezentem z okazji 50. urodzin, które świętuje w tym roku?

To prawda! A perspektywa wydania Gurnaha to dla nas wisienka na torcie. Głównie dlatego, że to podobno sam autor, nie agent, wybrał nasze wydawnictwo. Traktujemy to jako olbrzymi dowód zaufania, ale także potwierdzenie tego, że nasza linia wydawnicza, która polega na wybieraniu nieoczywistych często tytułów, jest słuszna. To nie pierwszy raz, kiedy wydajemy coś zupełnie nowego na polskim rynku - i wspaniale jest widzieć, że to działa.

Rozmawiała Izabela Zagdan

*Paulina Surniak - tłumaczka i redaktorka inicjująca w Wydawnictwie Poznańskim. Z jej inicjatywy ukazały się m.in. Dziewczyna, kobieta, inna Bernardine Evaristo, Wierzyliśmy jak nikt Rebeki Makkai oraz Drwale Annie Proulx. Wykładowczyni literatury angielskiej. Od 2007 roku prowadzi blog książkowy Miasto Książek.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021