Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Zdechły, ale żywy

Kiedy w okolicach 2021 roku polska scena rapowa została zelektryzowana przez szerzej nieznanego zawadiakę z irokezem, nikt jeszcze nie mógł przypuszczać, że tak mocno zmieni oblicze naszego hip-hopu. Jego pierwszy album zrobił prawdziwą furorę, serwując nam materiał bezprecedensowy, popełniony bez wpadania w pułapki jakiejkolwiek konwencji. Poznajcie Zdechłego Osę - gościa, który pokazał, jak muzyka z bruku może zaprowadzić na szczyt. Nie tracąc surowego charakteru, a nawet współpracując z tak dużą wytwórnią jak Warner, płytą o prowokacyjnym tytule Sprzedałem dupę (2021), udowodnił, że można być, a zarazem mieć. A niedawno udowodnił coś jeszcze - że hip-hop i uliczny punk to nie przygoda na jeden raz. Tegorocznym Breaslau Hardcore pokazuje to aż nazbyt wymownie.

Raper śpiewa do publiczności, kucając na scenie. Widać tatuaże na jego nogach, na głowie ma jasny irokez. - grafika artykułu
Zdechły Osa, fot. materiały prasowe

Znaczące jest, że dziś z tym wrocławskim raperem każdy zbija piątkę. Prawilniacy na niego nie narzekają, wiele otwartych głów pieje z zachwytu, a dziennikarze chwalą - zarówno kumaci, jak i ci, którzy wciąż drapią się po głowie, zastanawiając się, o co tu naprawdę chodzi. No bo jakim cudem jakiś zarozumiały chłystek przebił się do mainstreamu, mówiąc o tym, co chce i jak chce, a na dodatek nie unikając przy tym przekleństw. I jakim sposobem ujął sobą zwolenników rapowego hardcore'u, a jednocześnie występuje z Ørgankiem?

Zmęczenie, frustracja, rozczarowanie - takie emocje jeszcze dziesięć lat temu mogły towarzyszyć fanom polskiego hip-hopu, bo kiedy choćby w USA działo się w nim tylko więcej i więcej, u nas - jak to u nas - zapłon nie chciał zaskoczyć. Jednak z czasem rewolucyjna machina ruszyła - w rapie zaczęło dziać się coraz ciekawiej i odważniej, i dziś nikogo nie dziwi już ani Żabson w sukience, ani kolce na głowie Okiego. A co dopiero mówić tu o muzyce - coraz odważniejszych eksperymentach z elektroniką, alternatywą czy właśnie punkiem. Jeszcze jakiś czas temu największą alternatywą w naszym rapie były Syny/Robert Piernikowski - dziś na pierwszy plan wysuwa się Osa.

Na Sprzedałem dupę zagrał według własnych reguł - instynktownie, z pasją, ignorując konwencjonalne rymy, przekraczając granice gatunków, wyśmiewając się z artystycznych standardów, a przede wszystkim nie schlebiając nikomu, zamiast typowego machania rękami na rapowych koncertach preferując punkowe pogo. I tak naprawdę nie wiadomo, czy lepiej nazywać go raperem, czy rockmanem, ale na pewno jest jednym z tych - nie bójmy się użyć tego słowa - artystów, który niespokojnego ducha dekadenckiego hedonizmu potrafi wcisnąć w krótkie i brudne formy, przez które można go mieć za polski odpowiednik wariatów z City Morgue.

Jeśli Sprzedałem dupę było przejażdżką po wertepach w rytmie g-funkowego Dezertera (jak to brzmi!), to Breaslau Hardcore (2023) jest rollercoasterem, na który powinni namówić się nawet fani Siksy. "Nie będzie o ciuszkach, furach i pieniądzach, tylko o tym, że jesteśmy poskładani przez życie, ale próbujemy żyć" - tak zapowiadany jest jego właśnie odbywający się Thrash Tour promujący najnowszy krążek. To undergroundowy krzyk i rzecz do kręcenia młynów pod sceną, ale i kolejny szereg zaskoczeń. Brodka, WaluśKraksaKryzys i... Sarsa? Cóż, Breaslau Hardcore pozamiatał. A jeśli i Wy chcecie poczuć się zmieceni, to wpadajcie do Tamy.

Sebastian Gabryel

  • Zdechły Osa
  • 23.11, g. 19
  • Tama
  • bilety: 69-79 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023