Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Urodzinowy szał

Koncert z okazji 34. urodzin Pidżamy Porno mógł zadowolić fanów grupy w każdym wieku: zarówno tych, których nie było na świecie, gdy zespół wydawał swoje ostatnie albumy przed dłuższą przerwą, jak i tych, którzy towarzyszą Grabażowi z ekipą od samego początku.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Chomik

Gdyby ktoś 14 lat temu powiedział nastoletniemu mnie, że huczne pogrzebiny Pidżamy Porno (20. urodziny połączone z zawieszeniem działalności) w poznańskiej Arenie będą oznaczać zaledwie trzyletnią przerwę od koncertów, po której zespół stopniowo będzie wstawać z martwych, prawdopodobnie uznałbym go za wariata. Jeśli dodatkowo wspomniałby, że od 2010 punkowy skład Grabaża niemal każdego roku zagra co najmniej jeden koncert, w 2014 wróci do regularnego koncertowania w nowym składzie, a pięć lat później wyda kolejny album, tym bardziej pomyślałbym, że osoba mówiąca te słowa jest niespełna rozumu. A jednak tak wyglądała pidżamowa droga przez te kilkanaście lat, które minęły od 2007 roku i której tegorocznym zwieńczeniem był występ w Sali Ziemi na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Przed samym koncertem zastanawiałem się, czy Sala Ziemi to aby na pewno dobry wybór w przypadku Pidżamy Porno, jednak krótka obserwacja tłumów, które zgromadziły się 11 grudnia na MTP, rozwiała moje wątpliwości dotyczące przestrzeni koncertowej. Ze względu na bardzo szeroki rozstrzał wiekowy publiczności (małe dzieci w ochraniaczach na uszy, nastolatki w glanach, młodzi trzydziestoletni czy stare, siwiejące panczury) podział publiki na część stojącą i siedzącą sprawdził się bardzo dobrze, zapewniając wygodne uczestnictwo w koncercie tym, którzy niekoniecznie lubią szaleć pod sceną, ale też miejsce do odpoczynku wszystkim, którzy bez pogo i skakania nie wyobrażają sobie muzyki na żywo.

Przed gwiazdą wieczoru wystąpiła Qulturka z Piły, punkowy skład z wokalnym żeńsko-męskim duetem. Jako rozgrzewka przed solenizantami sprawdzili się oni całkiem dobrze, chociaż miałem nieodparte wrażenie, że w tak wdzięcznym akustycznie miejscu, jakim jest Sala Ziemi, ich pędzące utwory miały więcej hardrockowej niźli punkowej energii - ale może to tylko kwestia nagłośnienia. Mimo zaledwie 30 minut, jakie mieli oni do dyspozycji, zdążyli zaprezentować przekrojowy set, w którym piosenki z dotychczasowych wydawnictw przeplatały się z kompozycjami, które - jak wspominali sami muzycy - już niebawem ujrzą światło dzienne.

Sama Pidżama Porno także zafundowała swoim fanom podróż przez wszystkie swoje płyty, od debiutanckich Ulic jak stygmaty (chociaż, jak wspominał sam Grabaż, to, który album PP jest faktycznym debiutem, pozostaje obiektem dyskusji od ponad trzech dekad), przez Styropian i Marchef w butonierce, aż po Sprzedawcę jutra sprzed dwóch lat. Na plus można zaliczyć wizualizacje i teledyski wyświetlane na telebimie w przypadku nowszych kompozycji - starszym piosenkom musiała wystarczyć jako tło graficzne okładka płyty, z której pochodzą.

Nie zabrakło największych hitów Pidżamy - Do nieba wziętych, Ezoterycznego Poznania i Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości - ale też fanowskich faworytów w postaci Stąpając po niepewnym gruncie, Marchef w butonierce czy Chłopcy idą na wojnę. Innym stałym, charakterystycznym punktem obchodów pidżamowych urodzin są goście: w Poznaniu zespołowi towarzyszyli Damian Lange z grup Romantycy Lekkich Obyczajów oraz Transsexdisco, Muniek Staszczyk, a także Lavon Volski z białoruskiego NRM. Każdy z nich zawitał na scenie przy okazji przynajmniej jednego utworu: w przypadku Lange były to Taksówki w poprzek czasu, Volskiemu przypadły Welwetowe swetry, natomiast Muniek zaśpiewał oczywiście Outsidera z repertuaru T. Love (ze wsparciem Grabaża i Volskiego) oraz Twoją generację.

Jedyne, do czego można byłoby się przyczepić, to forma wokalna Grabaża, który jednak na samym początku koncertu uprzedzał, że ma problemy z gardłem. Trzeba zauważyć, że charakterystyczne dla niego rozwlekanie fraz sprawiało, że niekiedy utwory po drodze gubiły swój impet i lekko potykały się o własne nogi. Nic złego nie można za to powiedzieć o reszcie zespołu - nie miałem okazji dotychczas widzieć na żywo Pidżamy w zreformowanym składzie, ale czuć, że ta zmiana wpłynęła pozytywnie na grupę. W porównaniu z występem z poznańskiej Minogi sprzed 11 lat, kiedy to Grabaż i reszta pod aliasem Here We Go Tadzik zagrali sobie rozgrzewkę przed swoim pierwszym powrotem z niebytu w postaci występu na festiwalu w Jarocinie, czuć było zupełnie inną energię. Co za tym idzie, zupełnie nie dziwią deklaracje lidera Pidżamy Porno sprzed lat, w których wspominał, że okrojenie składu do trzech osób (Grabaż, Kozak, Kuzyn) i uzupełnienie o Lo i Mańka ze Strachów na Lachy było niezbędne do tego, aby zespół mógł normalnie i zdrowo funkcjonować.

Być może zatem wyłącznie kwestie wokalno-zdrowotne powstrzymały grupę od grania dłużej. Wprawdzie dwie intensywne godziny wypełnione 24 utworami to bardzo dobry wynik jak na 34 lata grania, jednak mój wewnętrzny nastolatek czuł pewien niedosyt, zwłaszcza gdy przypomniałem sobie, że te 14 lat temu w Arenie Pidżama żegnała się z fanami setem zawierającym ponad 30 kompozycji!

Nawet jeśli już dawno nie jestem nastolatkiem, a sama Pidżama Porno jest zespołem, do którego wracam sporadycznie i raczej nostalgicznie, to nie mogę bronić kolejnym pokoleniom doświadczać tego, co przeżywałem sam w 2007 roku w wypełnionej do granic możliwości Arenie. Zresztą liczna obecność w Sali Ziemi nastolatków w pidżamowych koszulkach niech będzie najlepszym dowodem na to, że PP mimo upływu lat nadal potrafi utrzymać uwagę swoich odbiorców w absolutnie każdym wieku.

Marcin Małecki

  • Koncert Pidżama Porno - 34. Urodziny
  • Sala Ziemi
  • 11.12

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021