Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Tak, poproszę!

Z jednej strony - Fryderyk i jego nokturny, Johann Sebastian i Carl Philip Emmanuel oraz Wolfgang Amadeus i ich koncerty, z drugiej - Profesjonalizm i Paristetris, z trzeciej - muzyka filmowa, z czwartej - Jazz Band, z piątej... Z piątej zaś to, co wydarzyło się w minioną sobotę w klubie Blue Note.

. - grafika artykułu
fot. Sylwia Klaczyńska

To tam właśnie Marcin Masecki postanowił złożyć hołd południowo-amerykańskiej części swojej tożsamości, prezentując gościom repertuar ze swojej najnowszej płyty Boleros y más. Wspólnie z kontrabasistą Maxem Muchą i perkusistą Jerzym Rogiewiczem, zabrał widzów w podróż, z której nie sposób było wrócić nie unosząc się nad ziemią. Klasyczne trio fortepianowe i muzyczne dziedzictwo Ameryki Łacińskiej zaklęte w formie meksykańskich boler, wenezuelskich walców i argentyńskich tang? Tak, poproszę!

Album-podróż w przeszłość do czasów dzieciństwa spędzonego w małym miasteczku u podnóża Andów, album-historia o miłości z Buenos Aires, album-tribute dla nieposkromionego, latynoamerykańskiego żywiołu - takie są właśnie bolera. Wydane w listopadzie zeszłego roku, nagrane (zagrane i grane) w doskonale znającym się składzie czołowych muzyków polskiej rozrywkowej sceny muzycznej, prowadzonym przez jedną z najciekawszych i najbardziej oryginalnych postaci tejże - to nie mogło się nie udać.

Umiejętności interpretacyjne, improwizacyjne i przede wszystkim techniczne Maseckiego wymykają się momentami racjonalnemu pojmowaniu. Nie chodzi tylko o to, z jaką lekkością pokonuje meandry skomplikowanych harmonii, polifonii i polirytmii, ale także o to, z jaką precyzją i w jak niewiarygodny sposób potrafi zrobić to - osobno, choć w tym samym czasie - każda z jego rąk. Zupełnie tak, jakby były dwoma osobnymi bytami, sterowanymi przez dwa osobne umysły, wydające im dwa osobne, często przeczące sobie zestawy komend. Jakkolwiek by jej nie nazwać, Masecki doprowadził tę umiejętność do perfekcji. Podobnie jak nonszalancję, z którą siedział przy fortepianie. To nie jest człowiek, który cokolwiek udaje. To nie jest muzyka, która została stworzona na pokaz, choć jej elementy niewątpliwie uznać można za pokaz sam w sobie. Nie ma on jednak pejoratywnego zabarwienia, a składa się wyłącznie z podziwu nad wykorzystanymi (przekroczonymi?) możliwościami operowania językiem kompozytorskim i tworzenia dzięki niemu utworów wprawiających w osłupienie i zmuszających do poddania w wątpliwość swojej słuchowej percepcji.  

Tym z Państwa, którzy nie mieli okazji przekonać się o tym osobiście podczas sobotniego koncertu, bardzo polecam odnaleźć album na jednym z popularnych portali streamingowych i sprawdzić, co dzieje się ze zmysłem słuchu, kiedy przychodzi zderzyć się z zaproponowaną przez Maseckiego estetyką. Choć zazwyczaj to wykonania live biją na głowę nagrania studyjne, w tym przypadku z pełną świadomością stawiam znak równości. Sposób, w jaki podchodzi Masecki do realizacji nagrań, odwaga z jaką dobiera środki wyrazu i bezkompromisowość, dzięki której nie godzi się na półśrodki - to wszystko składa się na efekt, który zachwyca. Warto także, podążając za sugestią pianisty, zanurzyć się w południowo-amerykańskich rytmach i pozwolić sobie na własnej skórze przekonać się, jak wiele kryje się w nich dobra. Przyglądanie się tym rytmom przez pryzmat stałego elementu dzieła muzycznego to jedno, drugie zaś to spojrzenie na rytm jako na zjawisko pierwotne, obecne nie tylko w sztuce, ale i w nas samych, w naszym tętnie, krokach, w ruchu. Odnajdując się w rytmie, można zatem odnaleźć rytm w sobie.

Muzyka w wykonaniu tria Masecki-Mucha-Rogiewicz jest tak prawdziwa, namacalna, naturalna i zachwycająca, że nie trzeba nawet przymykać oczu, by znaleźć się w Wenezueli, Brazylii, Kolumbii, na Kubie... By poczuć ciężar gorącego wieczoru, zapach lekko zadymionego klubu, usłyszeć gwar wypełniających go rozmów i rozkoszować się przyjemnym, chłodnym powiewem wiatru, który raz na jakiś czas wpada przez uchylone drzwi. To jeden z tych momentów, kiedy nie potrzeba niczego więcej, bo to wszystko - a nawet więcej - już jest. W tym momencie, w tym doświadczeniu, w tych dźwiękach. Wszystko... y más.

Marta Szostak

  • Marcin Masecki Trio
  • Blue Note
  • 10.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024