Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Okładka pod lupą

- Mamy grono purystów wizualnych, którzy uważają, że formę należy separować od treści i oceniać ją jako niezależny byt. I mamy też drugą frakcję, do której sam należę: okładka powinna być zwiastunem tego, czego możemy spodziewać się w środku - o jubileuszowej, 10. edycji Konkursu 30/30 na najlepszą okładkę płytową mówi Marcin Kostaszuk, wicedyrektor Wydziału Kultury oraz jeden z jurorów w konkursie.

. - grafika artykułu
Okładka płyty Ghost, "Impera", według projektu Zbigniewa Bielaka (I nagroda w 9. edycji konkursu), fot. materiały prasowe

Skąd pomysł, by w nazwie konkursu na najlepszą okładkę płytową użyć liczb 30/30?

Było wiele tropów wiodących do tej liczby. Średnica płyty winylowej w centymetrach, zakładana liczba okładek na wystawie pokonkursowej, ekrany ówczesnych telefonów również wyświetlały okładki 30 na 30, tyle że w milimetrach. Gdy wspólnie z duchowym ojcem konkursu Rosławem Szaybo zaczęliśmy te koincydencje wyliczać, okazało się, że wyróżnikiem okładek płytowych są właśnie trzydziestki. Z biegiem czasu nastąpiła kolejna konsekwencja tego pomysłu - na wystawie wieńczącej konkurs faktycznie zawsze jest 30 okładek. 30 członków jury... jeszcze nie ma, ale może kiedyś? Z perspektywy 10 lat wiemy już, że ten pomysł był celnym strzałem, nie ma drugiego konkursu o podobnej nazwie.

Pamiętasz największe zmiany, jakie nastąpiły w organizacji Konkursu 30/30?

Najbardziej dramatyczną, wywracającą wszystko do góry nogami zmianą była konieczność poradzenia sobie bez Rosława, który zmarł w 2019 roku. Takiego autorytetu nie da się zastąpić, zdecydowaliśmy zatem o powiększeniu składu jury, by znaleźć jak najszerszą perspektywę różnych specjalizacji. W efekcie pracujemy w gronie osób, reprezentujących sferę artystyczną, kuratorską, medialną i badawczą, od praktyków do miłośników okładek. Drugiej zmiany upatrywałbym w tym, jak bardzo poszerzyła się - nie tylko w naszym kraju - funkcja i postać tego, co nazywamy okładką płytową.

I tu znów nie bez powodu musimy przypomnieć Rosława Szaybo.

Z naszego konkursu nie byłoby nic, gdyby nie zaangażował się w niego właśnie ktoś taki, kto stworzył co najmniej pięć ikonicznych na skalę światową okładek płytowych. To on nadał jakość twórczości, która kiedyś funkcjonowała jako reklamowa, użytkowa i doprowadził ją do rangi sztuki. Nagle okazało się, że okładki mogą same w sobie być estetyczne. Ludzie zaczęli je kolekcjonować i wieszać na ścianach jak obrazy.

Choć teraz goni go Zbigniew Bielak, zwycięzca poprzedniej edycji konkursu 30/30, autor tworzący okładki dla zespołów Ghost, Mayhem, Watain czy Vader.

Nadal nie da się porównywać go z Rosławem Szaybo, który projektując dla Judas Priest, Leonarda Cohena czy Eltona Johna, sam stał się kimś w rodzaju Elvisa okładek! Ale może za jakiś czas...? Za sprawą pełnych szczegółów, kunsztownych kompozycji graficznych Zbigniew jest już w świecie okładek kimś równie rozpoznawalnym jak Behemoth w ciężkiej muzyce. I zaczyna być doceniany nie tylko w kręgach muzyki niszowej.

Zatem co jest najważniejsze w okładkach płytowych? Zakładam, że to coś więcej niż tylko subiektywne kryterium podobania się?

Znaczenie ma bardzo wiele aspektów. Każdy z jurorów, z racji innego wykształcenia i zaplecza wiedzy, posługuje się własnymi wytycznymi. Gdybym miał wybrać kryterium wspólne, byłaby to ocena "anegdoty wizualnej", kryjącej się za okładką. Patrzymy na to, jak korespondują ze sobą pomysł, kolorystyka, liternictwo, klimat i jakość tych i innych składowych. Dla Rosława na przykład najistotniejszym elementem graficznym okładki była typografia, choć z drugiej strony jako bodaj pierwszy twórca zaproponował okładkę bez żadnego opisu, uznając, że twarz Eltona Johna wystarczy do identyfikacji autora płyty. Okładka musi zatem mieć znaczenie identyfikujące, ale jeśli anegdota wizualna tworzy myśl nierozerwalnie związaną z kompozycją graficzną, jak i zawartością muzyczną, wtedy mamy do czynienia z pracą wykraczającą poza funkcję użytkową.

A czy ważne jest to, jak okładka ma się do zawartości płyty, czyli jak projekt oddaje klimat twórczości konkretnych wykonawców?

Mamy grono purystów wizualnych, którzy uważają, że formę należy separować od treści i oceniać ją jako niezależny byt. I mamy też drugą frakcję, do której sam należę: okładka powinna być zwiastunem tego, czego możemy spodziewać się w środku. Podam przykład - Wczasy, okładka do albumu Zawody. Jej surowość świetnie koresponduje z atmosferą całej płyty, zwłaszcza w warstwie tekstów.

Rosław Szaybo wspominał, jak tworzył swoje najbardziej ikoniczne okładki, np. British Steel zespołu Judas Priest. Każdy szalony pomysł należało zrealizować dzięki rzemieślniczej, mrówczej pracy, bo grafika komputerowa dopiero się rodziła. Ogromna żyletka z British Steel musiała zostać wykonana na specjalne zamówienie. Czy nadal zdarzają się okładki, za którymi stoją opowieści, które są tworzone na surowo, bez technologii?

Na pewno, ale dziś technologia jest tak zaawansowana, że bez znajomości kulisów powstania danego projektu trudno jest odgadnąć, czy ustawienie zdjęcia jest naturalne, czy też użyto graficznych wspomagaczy. Tak naprawdę najważniejsze jest wyróżnienie się - jeśli w danej edycji konkursu widzimy naddatek prac mocno przetworzonych, to na ich tle wybijają się te bardziej tradycyjne, surowe. Podobnie bywa w muzyce - Amy Winehouse zrobiła wielką karierę także dlatego, że jej chropowate brzmienie nawiązujące do zespołów wokalnych lat 50. okazało się odtrutką na sterylny, pozbawiony indywidualności pop początku XXI wieku. Trendy okładkowe odzwierciedlają więc nurty w każdym innym obszarze sztuki i kultury - to nieustanna walka pomiędzy odkrywaniem nowego i składaniem hołdów dawnemu.

Czyli jury konkursu ocenia tylko front okładki czy całą identyfikację wizualną płyty, łącznie ze środkiem, tyłem, specyficznym kształtem książeczki?

Tak, przyznajemy specjalną nagrodę za jakość edycji, oceniamy wówczas cały nadesłany oryginalny egzemplarz okładki. Jestem pod wrażeniem wizjonerstwa grafików, ale również drukarzy, którzy zajmują się przeszczepianiem tych wizji na grunt fizyczny. Po formie wydania często widać, że płyty stają się dobrem premium, bardziej obiektem kolekcjonerskim niż opakowanym nośnikiem danych. Bardzo dobrze zrozumieli to raperzy, którzy zaczęli rozpychać konwencję okładek aż do pięknej przesady, jaką jest np. specjalna edycja ostatniego albumu duetu Pro8l3m w postaci telefonu komórkowego.

To wszystko brzmi bardzo poważnie i może onieśmielać debiutantów. Jak zachęciłbyś do udziału w konkursie początkujących grafików?

Wystarczy przejrzeć nasze albumy konkursowe, by przekonać się, że wygrywają nie tylko twórcy doświadczeni. W 2016 roku I nagrodę zdobyła okładka albumu En route grupy Miss Is Sleepy autorstwa Nataszy Masłowskiej i Marianny Prange - był to bodajże pierwszy projekt w ich karierze. Praca powstała dla znajomych i takie koleżeńskie wsparcie to częsta droga do debiutu początkujących artystów i artystek. Doradzałbym debiutantom, by spojrzeli krytycznie na to, co się wokół nich dzieje, nie tylko na trendy w grafice i muzyce.

Rozmawiała Izabela Zagdan

*Zgłoszenia do 24.03. Zwycięzców konkursu poznamy podczas wernisażu, który odbędzie się w czerwcu. Formularz zgłoszeniowy oraz regulamin konkursu są dostępne pod tym linkiem.

**Przy okazji X edycji inicjatorzy i inicjatorki Konkursu 30/30 dziękują wszystkim osobom, które wspierały i wspierają ideę prezentacji i promocji sztuki tworzenia okładek płytowych, a także instytucjom: Wydawnictwu Miejskiemu Posnania, Staremu Browarowi, Galerii Miejskiej Arsenał, Estradzie Poznańskiej oraz Miastu Poznań i Radzie Miasta Poznania. Specjalne podziękowania kierujemy do pani Alicji Szaybo, która podobnie jak jej mąż, Rosław, uwierzyła w ideę konkursu i pomaga w jej realizacji.

@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024