Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Nowe szaty króla

W świecie elektroniki Oliver Heldens wyróżnia się dzięki swojej muzycznej zręczności. Rozpoczynając karierę w bardzo młodym wieku, szybko przeszedł od początkującego do roli innowatora. Nie tylko nadążał za muzycznymi trendami, ale również aktywnie je kształtował. Pod aliasem HI-LO podjął kolejny odważny krok, wychodząc poza granice mainstreamowej elektroniki, zapraszając nas w głąb mrocznego i intensywnego techno, które niebawem z całą mocą zabrzmi w Tamie.

Didżej w okularach i słuchawkach na uszach stoi za konsoletą. Za nim niebieskie wizualizacje. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Oliver Heldens, dziś artysta po czterdziestce, swoją karierę rozpoczął już w wieku 12 lat. Chociaż, jak przyznaje w wywiadach, na początku nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co robi. "Pochłaniały mnie sporty, gry wideo i fascynacja DJ-ami. Z czasem zacząłem poświęcać się temu coraz bardziej, szybko się uczyłem i rozwijałem" - wspomina swoje początki, kiedy to najważniejszym wydarzeniem było podpisanie przez niego debiutanckiego kontraktu ze Spinnin' Records, holenderską wytwórnią-gigantem, która już wtedy skupiała niemal wszystkich najważniejszych graczy na rynku elektronicznej muzyki tanecznej, takich jak Martin Garrix, Afrojack, CamelPhat, czy Steve Aoki. Był rok 2012, a Heldens miał wtedy zaledwie 17 lat.

Kiedy rok później wydał singiel Gecko, rozpoczął się prawdziwy boom na jego twórczość, zapoczątkowany przez samego Tiësto, który również postanowił wciągnąć go pod swoje skrzydła. Na popularnej platformie SoundCloud muzyka Olivera też szybko zyskiwała popularność - zarówno pod względem liczby odsłuchów serii mixtape'ów Heldeep, jak i ilości ofert koncertowych. To był moment, kiedy Heldens zaczął grać sety nie tylko w najważniejszych klubach w Holandii, ale w całej Europie, od samego początku wyróżniając się wszechstronnym stylem. Od początku posiadał unikalny groove - jego tracki miały energię opartą na różnych odmianach klubowej elektroniki oraz bardzo głęboki, house'owy flow.

Z czasem jednak przestało mu to wystarczać i w 2015 roku postanowił ponownie przebić się do mainstreamu - tym razem jako HI-LO - z propozycją znacznie mniej komercyjną i bardziej skoncentrowaną na techno. "Od lat eksperymentowałem z euro-dance, trance i rave, i czułem, że to jeszcze nie koniec tej eklektycznej podróży" - powiedział Oliver w wywiadzie na temat początków tego projektu, który dla wielu jego fanów był dużym zaskoczeniem. Król muzyki future house, znany z energetycznych i barwnych utworów, nagle zszedł w całkowity mrok. Jak sam zauważa, jeszcze dziesięć lat wcześniej pozytywny odbiór takiej rewolty pewnie nie byłby możliwy.

"Przez ten czas wszyscy - słuchacze, DJ-e, promotorzy - stali się zdecydowanie bardziej otwarci. Przyszedł czas, kiedy w muzyce klubowej nie trzeba się ograniczać. Im mniej pasujesz, tym bardziej się wyróżniasz" - przyznał artysta. Od tamtej pory jako HI-LO wydał już kilkadziesiąt singli, z których część za jakiś czas z pewnością będą klasykami. Utwory takie jak Kronos, Poseidon, Orion czy Mercury charakteryzują się mocnym, czarnym jak smoła basem, jeszcze mocniejszymi, wręcz bezlitosnymi kickami, często wyraźnie zarysowaną melodią arpeggio oraz oszczędnymi, lecz zawsze znaczącymi dodatkami. W wykonaniu Heldensa to połączenie, któremu trudno się oprzeć, a które najlepiej charakteryzuje "peak time techno", nowy styl, zyskujący na popularności, którego HI-LO jest jednym z najważniejszych przedstawicieli.

Sebastian Gabryel

  • HI-LO
  • 16.02, g. 23
  • Tama
  • bilety: 99-149 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024