Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Niech żyje Król!

Błażej Król zaprasza do posłuchania muzycznej opowieści, jaka rozgrywa się niemal W każdym (polskim) domu (2023). Na swojej nowej płycie, znów w oparach abstrakcji, serwuje nam artystyczny pop najwyższych lotów, sięgając po niebanalne środki, ale i proste historie o kraju nad Wisłą, w którym chyba zbyt często rządzi jeden wielki pozór.

Mężczyzna z wąsem i w niebieskim garniturze pozuje na tle psychodelicznego tła przypominającego morskie fale. - grafika artykułu
Król, fot. materiały prasowe

Jedną z najważniejszych rzeczy, o jakiej trzeba powiedzieć w kontekście dotychczasowej twórczości Błażeja Króla, jest muzyczny surrealizm, który trzymał się go od początku działalności. Najpierw w Kawałku Kulki - zespole w którym zaczynał w 2001 roku jako wokalista i gitarzysta, wspólnie z kolegami grając zadziwiającą mieszankę poetyckiej piosenki i alternatywnego rocka. Jak potem wspominali, nazwa ich grupy powstała spontanicznie i wzięła się z tego samego magicznego absurdu, jaki napędzał ich muzykę, w której prócz wyżej wymienionych stylów często błądziła też elektroniczna i rockowa psychodelia. Ich teksty były rozpoetyzowane i wieloznaczne, a płyty, takie jak tytułowy Kawałek Kulki (2007), bardzo cenione, ale to był dopiero początek awangardowego lotu Błażeja Króla.

Dokładnie dziesięć lat po starcie Kawałka Kulki, przyszedł czas na duet - Król połączył siły z Maurycym Kiebzakiem-Górskim, co zaowocowało duetem UL/KR, który cechowała kolejna, choć inna nietypowa formuła - z muzyką elektroniczną zestawili tę gitarową, najmocniej inspirowaną niemieckim romantyzmem. Kiedyś przyznali, że początkowo chcieli grać ambient, ale wyszły im "piosenki rodem z bulgoczących bagien". Pozostawili po sobie dwa krążki - UL/KR (2012) i Ament (2013), przez które wielu zapamiętało ich jako jeden z nielicznych polskich przykładów popularnego wówczas stylu określanego jako "witch house".

Przyszedł 2014 rok, a wraz z nim pierwsza solowa płyta Króla pod tytułem Nielot. Okazało się jednak, że wbrew jej tytułowi, to na niej artysta najbardziej rozpostarł skrzydła, jednoznacznie pokazując, że piosenka poetycka wcale nie musi być jakimś "obciachem w swetrze", ale zadziwiającym, narkotycznym lotem pomiędzy całym wachlarzem nieoczywistych brzmień, z których na pierwszy plan wybijał się naładowany niepokojem artystyczny pop i teksty o złych relacjach między ludźmi.

Co dokonał Król na Nielocie, to kontynuował na kolejnych krążkach: na abstrakcyjnym i niejednoznacznym Wiju (2015) - dziwnej krzyżówce poezji śpiewanej, italo disco i chłodnego romantyzmu, na Przez sen (2016) i Przewijaniu na podglądzie (2018) - materiałach, za sprawą których stał się prawdziwym wirtuozem transu, w który wpędzał nas z charakterystycznym dygotem, bezwolnie i z depresją w sercu, a także na Nieumiarkowaniach (2019), brzmiących jak alternatywny dance rodem ze starych pirackich kaset. A przecież było jeszcze Dziękuję (2021) - nietuzinkowy tribute dla fanów alternatywnych brzmień, z których wielu z wypiekami na twarzy wyczekiwało kolejnych albumów Króla.

Dziś znów powraca pod nasze strzechy płytą W każdym (polskim) domu (2023). To album, który właściwie mówi o każdym z nich, a na pewno o dużej ich części. Artysta stawia się na nim w roli everymana wspierającego rodzinę w domowych obowiązkach, codziennych trudnościach oraz sukcesach. Zapewnia jej swoją obecność, bliskość i troskę, lecz za całym tym dobrem, jakie z siebie daje, kryje się pewna ważna tajemnica... Najnowsza płyta Króla to rzecz o polskości, a więc i zamiataniu pod dywan. Warto odkryć, co się pod nim kryje.

Sebastian Gabryel

  • Król
  • 21.03, g. 19.30
  • Tama
  • bilety: 99 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024