Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Nowość albo śmierć!

Nieszablonowość. W sztuce element pożądany - upragniony zarówno przez samych twórców, którzy upatrują w nim szansy na zauważenie przez krytyków i odbiorców, jak i publiczność, wciąż poszukującą nowych doznań i emocji. Nie ma wyjścia - trzeba się nieustannie wspinać na wyżyny oryginalności!

Czarno białe zdjęcie aktorów na scenie. Mężczyzna siedzi na łóżku, chwyta się za głowę, jedna z kobiet klęczy za jego plecami, druga siedzi obok. - grafika artykułu
Jedna ze scen nierozpoznanego przedstawienia; widoczni od lewej: Sabina Sawicka, Adam Bystrzyński i Czeslawa Nadworna, fot. Stanisław Markiewicz, 1930-1935, fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Upadają dzisiaj tylko szablonowe teatry. Widz współczesny goni za nowością i omija przybytki sztuki teatralnej, które go nużą i nudzą swoim szablonowym duchem. Nowość albo śmierć - takie memento wypisał palec przeznaczenia na bramach teatrów dzisiejszych, wskazując im tem samem niejako drogę, po której iść powinny w swoim dalszym rozwoju"* - pisze Jan Kaźmierczak w artykule "Skalmierzanki" Kamińskiego na wodzie ("Nowy Kurier", nr 181/1932), robiąc tym wstęp do recenzji niezwykłego przedstawienia, stanowiącego przy tym świadectwo niebywałego obycia i świadomości dyrektora Teatru Nowego, Mieczysława Rudkowskiego, który - jak dalej czytamy - "jak z rogu obfitości sypie nam w oczy coraz to innemi, oryginalnemi atrakcjami scenicznemi".

Wielkie wrażenie ten spektakl musiał wywrzeć na Kaźmierczaku. Nie krył on bowiem swojego podziwu i zachwytu dla tej niestandardowej bardzo formuły, którą Rudkowski odważył się wcielić w życie. Pisze on wprost: "Atrakcją pierwszorzędną, pomysłem wprost przedziwnym jest wprowadzenie «Skalmierzanek» Kamińskiego na sołackie wody. Jest to pomysł nie tyle godny Kamińskiego, który był talentem pisarskim nieoryginalnym a jedynie przetwórczym (w jego bogatej, około 180 sztuk liczącej spuściźnie niema ani jednego utworu, któryby zdradzał cechy samodzielności i oryginalności pisarskiej), co całej działalności artystycznej p. Rudkowskiego, grubemi zapisanej literami w rozwoju Teatru Nowego, którym już tyle lat bez przerwy tak szczęśliwie kieruje". Nie szczędząc tym samym pochwał pod adresem samego dyrektora, nie darował sobie tym samym krytyki pod adresem pisarza. Słowa stosował mocne i niejako nieprzejednane, ale dzięki tej surowej opinii wyraźniej jeszcze wybrzmiały zasługi Rudkowskiego. Jedynym elementem nieco łagodzącym ten krytycyzm wyzierający z każdego słowa pod adresem Kamińskiego, jest wspomnienie o tym, że w swoim utworze posiłkował się wzorami francuskimi, co wyjątkowo mu ujmy w tym przypadku nie przyniosły, ponieważ "sztukę swoją wyposażył w tak bogate, rodzime motywy ludowe, że zręczną politurą swojszczyzny starł z niej wszelkie piętno obczyzny". I to zresztą było jego główną zaletą - ten duch narodowy i obyczaj, który w jego utworach był tak bardzo widoczny.

Tym też ujmowały widzów i krytyków, a przynajmniej Kaźmierczaka, Skalmierzanki, które w końcowych scenach tego rodzaju swojskie motywy posiadały. Wracając jednak do kwestii kluczowej, a więc zupełnie nietypowego miejsca, w którym spektakl ten wystawiono, to realizację na sołackich wodach przygotowano starannie i szczegółowo, a "role poszczególne i sceny zbiorowe opracowano drobiazgowo, dając widowisko ze względu na miejsce wystawienia niezwykle atrakcyjne i z punktu widzenia teatru wysoce artystyczne". Bez wątpienia zachwyty wzbudzała przy tym kosztowna "oprawa dekoracyjna, dająca na tle żywej przyrody parku sołackiego prawdę pięknego, polskiego krajobrazu". Wyróżnili się jednak również sami prezentujący swe talenty artyści. Na szczególną uwagę zasłużyła  "Fontanówna w trafnie ujętej i oddanej roli Dosi"; "Nadworna w roli przekomicznej Marcinowej", a także "Raczkowski w roli rokokowego kasztelanicza Jarosława"; "Folański w roli Sapibrzucha, ekonoma"; "Butkiewicz w roli rycerskiego Sarmackiego"; "pani Nochowicz w roli młodej wdowy hrabiny Wesołowskiej"; "Górowski w roli dziarskiego zduna Pieprzyka i Rollicz w roli Bakalarza".

Publiczność nagrodziła występ entuzjastycznym aplauzem. Była wręcz zachwycona tak niezwykłą oprawą i artystycznymi popisami na scenie. Jak pisał Kaźmierczak: "Tak atrakcyjne wystawienie na wodach sołackich swojskich «Skalmierzanek» wplata nowy kwiat w wieniec zasług dyrektora Rudkowskiego i jego zdolnego zespołu". Co nowość to nowość... Rys nowego nawet rzeczy nieco już opatrzone czy mało oryginalne, czyni ponownie ciekawymi.

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023