Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Jak pisarka o pisarzu

Co myślą o sobie wzajemnie twórcy? Nierzadko pozostaje to zagadką. Niekiedy strach pytać... Zdarza się jednak, że aby poznać opinię jednych o drugich organizuje się wydarzenie, którego celem jest odpowiedź na postawione na początku pytanie. Kierując się tego rodzaju ciekawością do Poznania zaproszono Marię Dąbrowską.

Pisarka ubrana w sweter, szal w pepitkę i spódnicę, ma włosy obcięte na boba, siedzi przy swoim biurku, które jest zasypane papierami, stronami książek. Stoją na nim także fotografie w ramkach i wazon z kwiatami. - grafika artykułu
Maria Dąbrowska w swoim mieszkaniu, 1934, fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Do Poznania przyjedzie w bież. tygodniu Marja Dąbrowska na zaproszenie Związku Zawodowego Literatów Polskich i wygłosi na Czwartku Literackim w Pałacu Działyńskich w dniu 12 bm. o godz. 20-tej referat pt. »Zagadnienie tragiczności u Żeromskiego«. Jest to wielki sukces tutejszego Związku Literatów, że na początku sezonu nowego zdołał uprosić z wykładem do Poznania jedną z najwybitniejszych powieściopisarek polskich doby współczesnej, dając tem samem możność publiczności naszej zapoznania się z Marją Dąbrowską, słynną autorką dziejów Bogumiła i Barbary"* - tak zapowiadano przyjazd pisarki w wydanym 15 stycznia 1936 roku numerze "Nowego Kuriera" (nr 11/1936), wspominając jednocześnie, że i ubiegłoroczny sezon inaugurowany był przemówieniem okolicznościowym z okazji rocznicy śmierci Stefana Żeromskiego. Wówczas jednak głosu udzielono senatorowi dr. Bernardowi Chrzanowskiemu, który zresztą w swojej wypowiedzi także podjął wątek tragizmu w twórczości autora m.in. Przedwiośnia.

Jaki był sens poruszenia ponownie tego samego tematu? Co miało różnić oba wystąpienia? Czym nowym zaskoczyć miała słuchaczy Maria Dąbrowska? Oto uzasadnione pytania! Na które odpowiedzieć miał inny artykuł w "Nowym Kurierze", będący już pokłosiem wystąpienia Marii Dąbrowskiej w Pałacu Działyńskich. W opublikowanym 26 stycznia 1936 roku (nr 21/1936) a napisanym przez Zofię Kielecką artykule Dąbrowska o Żeromskim, czytamy: "Dnia 16 stycznia poraz pierwszy w tym sezonie w ramach odbywających się Czwartków Literackich zabrała głos kobieta. Oczekiwaliśmy wszyscy przybycia świetnej współczesnej powieściopisarki, to też odczyt cieszył się niebywałem zainteresowaniem i frekwencją. Chcieliśmy Ją usłyszeć i zobaczyć". Zdarzenie to miało więc znamiona niezwykłego, choć - tu trudno mi nie napisać tego z pewnym przekąsem - wspomniano o nim w części gazety zatytułowanej "Pani i jej dom"... Poczytna i zasłużenie ciesząca się pochlebnymi opiniami tak samych czytelników, jak i krytyków, pisarka trafiła więc między informację o Stowarzyszeniu Kobiet z Wyższym Wykształceniem a artykuł o karnawałowych strojach... Zmilczę wrażenie, jakie wywiera na mnie (i ufam, że nie tylko na mnie) ten fakt, by skupić się na meritum, czyli na tym, co nowego do dyskusji o Żeromskim wniosła.

"Jeżeli sąd o pisarzach współczesnych czy zmarłych wydają naukowcy, jeżeli omawiane problemy przechodzą przez pryzmat ich osobowości i erudycji - daje to efekt o zabarwieniu poznawczem, objektywnem. Ilekroć wyraża swe zdanie i omawia kwestje literackie sam twórca - efekt zmienia się o tyle, że wchodzi w grę obca osobowość, bezpośrednio tkwiąca w zamierzeniach i procesach twórczych, własnych. Tembardziej więc spuścizna literacka Żeromskiego poprzez pryzmat współczesnej pisarki staje się charakterystyczna" - tłumaczy Kielecka. Za chwilę uzupełnia swoją wypowiedź o podkreślenie faktu, że "ze względu na odrębną technikę pisarską", która wynika z "różnic doby minionej i współczesnej", opinia Dąbrowskiej jest tak interesującą. Dziwi jednak, że nie pociągnęła tego wątku dalej poprzez "oddanie" głosu tak oczekiwanej przez publiczność znakomitości literackiej. Zamiast tego wspomniała o wystąpieniu dr. Stanisława Adamczewskiego, który "omawiając stosunek autora »Popiołów« do współczesności i jego popularność w dobie dzisiejszej podkreślił z wielkim sceptycyzmem brak odpowiedników zrozumienia go przez dzisiejsze społeczeństwo, tak ze względu na krótki wprawdzie, ale obfity w zdarzenia dziejowe, okres czasu przemian społecznych i politycznych, jak i ustrojowych, kanonów sztuki i nowej rzeczywistości polskiej - realistycznej, suchej i ścisłej z umiarem i spokojem traktującej to, co Żeromski ujmował z wybujałością, żywiołowością swej poetyckiej natury". I właściwie trudno byłoby się z dr. Adamczewskim nie zgodzić, biorąc pod uwagę, że problem zrozumienia tego, co powstało kiedyś z perspektywy współczesnych jest i będzie zawsze aktualnym, ale jednocześnie zadać trzeba pytanie: gdzie w tym wszystkim Dąbrowska?!

O pisarce wspomniano dalej, niemalże na końcu. Nie dowiemy się z tego skromnego fragmentu więcej, aniżeli to, że została ona przez Adamczewskiego zestawiona z Żeromskim. Z porównania tego wynikać miało, że swoją "prostotą, oszczędnością słowa i ściszeniem w epickich kreacjach" różniła się od pisarza. Kielecka wspomina także, że Dąbrowskiej słuchano z zapartym tchem, a publiczność odnotowała "ze zdziwieniem sympatię, nawet szczere uznanie i odczucie talentu Żeromskiego". Samo przemówienie autorki uznano z kolei przede wszystkim za "wrażenie odebrane w pryzmacie twórcy, wyrażonem o twórczości minionej, przez współczesność rozumianej i przez to jeszcze żywotnej". Na końcu padła myśl, która w efekcie wystąpienia się narodziła, że twórców łączy jakaś niewidzialna nić porozumienia, która umożliwia innego zupełnie rodzaju kontakt między nimi, aniżeli dzieje się to w relacji pomiędzy odbiorcami a artystami...

Co jednak konkretnie Dąbrowska powiedziała? Nie wiadomo. Ktoś złośliwy (z pewnością nie ja!) zasugerowałby może, że w rubryce "kobiecej" niepotrzebnie tak obszernie zacytowano dr. Adamczewskiego. Złośliwość to jednak niepożądana cecha...

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024