Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

ZAPISKI Z LAMUSA. Halo! Halo! Tu radio!

Są takie wydarzenia, które emocjonują tłumy. Te indywidulane uczucia podniecenia w oczekiwaniu na moment kulminacyjny oraz spełnienie najśmielszych oczekiwań i wyobrażeń łączą się ze sobą w majestatyczny entuzjazm. Wtedy, czytając nawet starą gazetę, nietrudno cofnąć się do tych chwil pełnych napięcia i podniosłej radości...

Czarno-białe zdjęcie mężczyzny w siwych włosach grającego na fortepianie. - grafika artykułu
Ignacy Jan Paderewski w jednej ze scen filmu "Sonata księżycowa" (1937), ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

"Zbliża się wolno, długo oczekiwana, godzina 3-cia w sobotę... Już dawno przedtem donosiły gazety, głosiły nalepki na oknach kawiarnianych, mówili między sobą ludzie: "Paderewski będzie koncertował w Paryżu... Usłyszymy koncert przez radjo..."* - anonsował "Iks." w artykule Poznań słucha Paderewskiego, który ukazał się 28 czerwca 1932 roku w "Nowym Kurierze" (nr 146/1932). I wydawać się może nam, ludziom XXI wieku, przyzwyczajonym do udogodnień wszelkiego typu, w tym tych pozwalających śledzić wszystko, co dzieje się nawet daleko od naszych miłych domowych pieleszy, to zainteresowanie niesamowite i niezrozumiałe. Bo przecież radio to już przeżytek. Poza tym wszystko jest tak bardzo dostępne, że już nie tylko słuchać, ale i oglądać można wszystko, co dzieje się lub wydarzyło wiele kilometrów stąd.

A jednak było właśnie tak: "I panowało w mieście dziwne podniecenie, oczekiwanie. Czekały nastawione aparaty radjowe. Radjoamatorzy sprawdzali, czy anodówka w porządku, czy lampy nie przepalone, czy akumulator naładowany...". Na placu Wolności rozstawiono olbrzymie gigantofony, by każdy, nawet ten, kto radia wtedy nie posiadał, mógł w tym wydarzeniu bez przeszkód uczestniczyć. Na placu zebrał się wielotysięczny tłum "i patrzył w szerokie czeluście czarnych trąb, czuły na każdy szmer i odgłos".

W końcu nadszedł moment wyczekiwany i upragniony, a "niezliczone głośniki, tysiączne słuchawki nareszcie przemówiły". Speaker mówił po francusku słowa, które trudno było z początku zrozumieć, jednak uważne uszy wychwyciły najważniejsze: "Pologne" i "Paderewski". Po chwili głos zabrał speaker rozgłośni polskiej z radosnym "Hallo! Hallo! Tu radjo polskie w Paryżu! Rozpoczynamy transmisję", by po chwili przejść do barwnego opisu tego, co działo się na sali teatru, w której artysta miał zagrać swój koncert. Czytamy więc dalej: "Na estradzie błyszczy czarny fortepjan. W loży królowa Belgii, przybyła specjalnie na koncert Paderewskiego, czeka na prezydenta Francji. Słychać szum sali. Przybył prezydent w otoczeniu. W loży prezydenta ambasador Polski. Chłapowski. Oklaski. Długie, gorące oklaski... Na estradę wszedł mistrz Paderewski". I poruszona zostaje wyobraźnia, która rysuje obraz sędziwego już starca, znanego każdemu, w czarnym fraku, który zasiada przy przygotowanym fortepianie, by zafundować zgromadzonej publiczności muzyczną ucztę. Rozbrzmiał recital Chopina: "Największy pianista polski gra utwory największego polskiego kompozytora".

Na placu Wolności panowała wówczas podniosła atmosfera. Jak pisał reporter, "tłum zamarł w bezruchu, wpatrzył się gdzieś w dal w zachwycie". Sam musiał być pod wielkim wrażeniem swojego uczestnictwa w tym zdarzeniu, bo choć znamy już szanownego dziennikarza z innych relacji, a jego poczucie humoru nie jest nam obce, wiemy też, że potrafił jak nikt inny zatrzymać się i wyłowić spośród wielości bodźców te najważniejsze i najpiękniejsze. Tak było i tym razem. Pisał bowiem: "Znikła szara codzienność, wyblakła banalność bytu. Króluje muzyka, mówiąca rzeczy nadziemskie i wielkie. Ciszej zdają się przesuwać taksówki, na palcach zda się stąpają tramwaje. Tłum stoi i słucha, oderwany od swych codziennych zajęć i powszednich spraw. Przyprowadzono przed estradę «Esplanady» niewidomego, aby i on mógł słyszeć... Niewidzące oczy wzniósł w górę i zda się, że słucha świata całego, który do niego przemawia rozperloną gamą dźwięków". Wzruszał się jeszcze, że Paderewski całemu światu opowiada o Polsce.

Na przekór szarej codzienności rozbrzmiała muzyka, oderwała od rzeczy zwykłych, zupełnie całkiem podniosłości pozbawionych. I żaden uczestnik ani żadna uczestniczka nie mogli wówczas przypuszczać, jak łatwy będzie w przyszłości dostęp nie tylko do koncertów, ale wszelkich rozrywek, w których nie możemy uczestniczyć na żywo. Cieszyli się oni być może bardziej taką właśnie wyjątkowością chwil przy akompaniamencie czarnego fortepianu.

Justyna Żarczyńska

* We wszystkich cytowanych fragmentach zachowano oryginalną pisownię.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023