Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Bez wzajemności

Wiosną 1934 roku prezydentowi Poznania Cyrylowi Ratajskiemu przyszło się zmierzyć z poważnymi problemami natury protokolarno-wizerunkowej. Wynikały one z (nie)chcianej wizyty ostatniego niemieckiego nadburmistrza - Ernsta Wilmsa.

, - grafika artykułu
Ostatni niemiecki nadburmistrz Poznania Ernst Wilms (1866-1938), fot. [w:] "Die Residenzstadt Posen und ihre Verwaltung im Jahre 1911", Posen 1911

Odsunięty od władzy w Poznaniu w listopadzie 1918 roku i zastąpiony przez Jarogniewa Drwęskiego, Ernst Wilms szybko wyjechał do Niemiec, pozostawiając po sobie w mieście nad Wartą nie najlepszą pamięć. "Jego opinia - pisał dość jednoznacznie w swoich wspomnieniach Tadeusz Szulc - wśród Polaków nie była ani lepsza, ani gorsza niż tylu innych niemieckich dygnitarzy poznańskich". Co jednak znamienne, wróciwszy do Rzeszy, wykazywał stałe zainteresowanie Poznaniem, czego namacalnym dowodem pozostają kolejne artykuły jego pióra publikowane na łamach niemieckiej prasy. Wymieńmy choćby emblematyczny tekst pt. Ze starego i nowego Poznania wydrukowany 15 sierpnia 1930 roku w berlińskim tygodniku "Ostland", w którym podjął się recenzji monumentalnej Księgi pamiątkowej miasta Poznania (1929), co stanowiło dlań dogodny pretekst do wyliczenia szeregu własnych zasług, które przez polskich autorów dzieła miały zostać pominięte.

Wydaje się przy tym, że sentyment do miasta, którego ster pochodzący z Nadrenii Wilms dzierżył przez piętnaście lat (1903-1918), miał także w jakiejś mierze osobisty charakter. To tutaj przyszła na świat piątka jego dzieci, tutaj też spoczął jego przedwcześnie zmarły syn Georg (1916). Wedle pamiętnikarskiej relacji Szulca to właśnie pragnienie odwiedzin grobu dziecka miało początkowo uzasadniać wizytę byłego nadburmistrza Wilmsa w Poznaniu, z czym ten ostatni wystąpił na przełomie lat 1933/1934 do prezydenta Ratajskiego. Sęk w tym, że korespondencja w tej sprawie niestety się nie zachowała, natomiast następny list przysłany przez Wilmsa do Poznania miał już czysto polityczny charakter, co z kolei pozostawało w ścisłym związku z podpisaną 26 stycznia 1934 roku polsko-niemiecką deklaracją o niestosowaniu przemocy.

Bo oto 27 lutego 1934 roku na służbowy adres prezydenta Ratajskiego wpłynął list, w którym Wilms kreślił się tymi słowy: "Wielce Szanowny Panie Prezydencie! Ze względu na stosunki przyjacielskie, nawiązane pomiędzy naszemi krajami, daję wyraz pragnieniu, ażeby one i dla miasta Poznania okazały się owocne. W tej myśli składam Panu uprzejme pozdrowienia". Ta niepozorna epistoła był ni mniej ni, więcej  tylko subtelnym wproszeniem się byłego niemieckiego gospodarza na poznańskie podwoje przy wykorzystaniu narzędzi podsuwanych mu przez bieżącą politykę. Cyryl Ratajski znalazł się tym samym w niezbyt komfortowej sytuacji. Jako państwowiec i wytrawny polityk rozumujący w kategoriach polskiej racji stanu wiedział, że należało jakoś zareagować.

Z jednej strony postanowił całą sprawę upublicznić i przekazał list Wilmsa największym poznańskim organom prasowym, które skwapliwie go przedrukowały, nie szczędząc przy tej okazji redakcyjnych złośliwostek, by zacytować tylko komentarz "Kuriera Poznańskiego", na którego łamach pisano: "Pismo to jest znamienną ilustracją obecnej niemieckiej gry politycznej. Jest ono wymowne tem, że jest - nadmiernie piękne, że jest wprost - wzruszające...". Z drugiej strony wszakże, i to niezależnie od znikomej popularności swojej decyzji w opinii publicznej, postanowił wznieść się ponad dotychczasowe podziały, pokazać pełnię politycznej klasy i zrewanżować się byłemu nadburmistrzowi oficjalnym zaproszeniem do Poznania. Swoją decyzję w piśmie do polskiego Konsulatu Generalnego w Essen tłumaczył tymi słowy: "Pragnę byłemu długoletniemu włodarzowi miasta w czasie panowania pruskiego, przedstawić obecny stan gospodarki miejskiej po piętnastu latach gospodarki polskiej. Myślę, że to będzie z pożytkiem dla państwowości polskiej". Szło zatem głównie o pokazanie stronie niemieckiej polskich przewag i sukcesów w zarządzaniu stolicą Wielkopolski.

Ostatecznie czterodniowa wizyta Ernsta Wilmsa oraz jego małżonki w Poznaniu rozpoczęła się 12 czerwca 1934 roku od powitania niemieckich gości na dworcu kolejowym przez prezydenta Ratajskiego i dyrektora Targów Poznańskich Stefana Roppa, skąd zawieziono ich wpierw na krótko do ratusza, później zaś do tzw. hotelu niemieckiego (Continental) przy ul. Wjazdowej (ob. Święty Marcin). Trzeba jednocześnie przyznać, że program pobytu Wilmsów był niezwykle bogaty, co skądinąd stało w jawnej sprzeczności z niezwykle wątłymi, pojedynczymi notkami na temat jego przebiegu publikowanymi w poznańskiej prasie, co niezbicie dowodzi, że Ratajskiemu i jego najbliższym współpracownikom z magistratu nie zależało bynajmniej na rozgłosie i epatowaniu rezultatami kłopotliwej destynacji. Tak czy inaczej przed samym Wilmsem należało się pokazać z jak najlepszej strony, toteż z wyrachowaną premedytacją obwożono go po najatrakcyjniejszych miejscach rozmaitej proweniencji.

Były to m.in. rozległe przestrzenie Powszechnej Wystawy Krajowej, Muzeum Miejskie, Palmiarnia, park Wilsona i łazienki rzeczne, a także tereny najważniejszych inwestycji komunalnych: zmodernizowana gazownia przy Grobli, nowa elektrownia na Tamie Garbarskiej, stadion miejski, spalarnia śmieci na Szelągu czy też Miejska Szkoła Handlowa przy ul. Śniadeckich. Najważniejszym punktem wizyty Wilmsa w Poznaniu był wreszcie obiad wydany staraniem Ratajskiego w Bazarze 13 czerwca 1934 roku, który jednak przysporzył organizatorom pewnych trosk związanych ze skompletowaniem odpowiedniej liczby zaproszonych gości. Dotyczyło to zwłaszcza strony polskiej i łączyło się z różnymi wymówkami czynionymi przez grupę miejskich notabli dystansujących się od całego przedsięwzięcia (uczynili to m.in. red. Bohdan Jarochowski, Stefan Kałamajski, Walenty Machowski i starosta Ludwik Begale).

Nadburmistrz Wilms wyjechał z Poznania 15 czerwca 1934 roku. Niebawem zaś "Kölnische Zeitung" opublikowała artykuł Spojrzenie na Poznań, zawierający jego wrażenia z pobytu w mieście. Te, ku zaskoczeniu samego autora, były dość pozytywne i stanowiły wyraźne zaprzeczenie wciąż popularnego w Niemczech pogardliwego określenia Polnische Wirtschaft, co przesądzało w jakiś sposób o triumfie dyplomatycznej strategii obranej na niemieckim odcinku przez prezydenta Ratajskiego.

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021